RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Biggrin już od dłuższego czasu spóźniał się z raportem o ka­rawanie z posiłkami.Ostatnie wezwanie, jakie mag otrzymał z le­gowiska było podejrzane i nie było na tamtym końcu nikogo, kto przyjąłby jego odpowiedź.Teraz lustro w legowisku pokazywało tylko czerń, opierając się wszystkim próbom maga, aby przeszu­kać pokój.Jeśli lustro zostałoby strzaskane, to Kessell byłby w stanie wyczuć przesunięcie w swych wizjach.Lecz to było bar­dziej tajemnicze, ponieważ coś, czego mag nie rozumiał, bloko­wało jego widzenie na odległość.Ten dylemat denerwował go, powodował, iż sądził, że jest oszukiwany lub odkryty.Bębnił nerwowo palcami.- Może nadszedł czas, aby podjąć jedyną decyzję - zasugero­wał Errtu ze swego zwykłego miejsca obok tronu maga.- Nie osiągnęliśmy jeszcze pełnej mocy! - odparł Kessell.- Nie przybyło jeszcze wiele klanów goblinów i duży szczep olbrzy­mów.Barbarzyńcy także nie są gotowi.- Oddziały rwą się do walki - podkreślił Errtu.- Walczą między sobą tak, że możesz już stwierdzić, że twoja armia rozpa­da się wokół ciebie!Kessell zgadzał się, że utrzymanie razem szczepów goblinów tak długo, było ryzykownym i niebezpiecznym posunięciem.Może byłoby lepiej, gdyby natychmiast wymaszerowali, ale mag ciągle chciał być pewien.Czekał, aż będzie miał największe siły.- Gdzie jest Biggrin? - jęknął Kessell.- Dlaczego nie odpo­wiada na me wezwania?- Jakie poczynili przygotowania ludzie? - zapytał nagle Errtu.Kessell jednak go nie słuchał.Otarł pot z twarzy.Może krysz­tał i demon mieli rację i trzeba było wysłać mniej rzucających się w oczy barbarzyńców do legowiska.Co pomyślą sobie rybacy, gdy natkną się na tak niezwykłą kombinację potworów, zalegających na ich terenie? Czego będą się domyślali?Errtu zauważył z ponurą satysfakcją niepokój Kessella.Demon i kryształ pchali Kessella już wcześniej do uderzenia, w chwili, gdy przestały nadchodzić raporty od Biggrina.Lecz tchórzliwy mag, potrzebujący więcej zabezpieczeń nadal zwlekał.- Mam iść do oddziałów? - zapytał Errtu, pewien, że opór Kessella zniknął.- Wyślij gońców do barbarzyńców i do szczepów, które jesz­cze nie dołączyły do nas - powiedział Kessell.- Powiedz im, że walka u naszego boku oznacza świętowanie zwycięstwa! Lecz ci, którzy nie będą walczyli u naszego boku, upadną przed nami! Jutro wyruszamy!Errtu wyruszył z wieży bez wahania i wkrótce okrzyki radości z powodu rozpoczęcia wojny rozniosły się echem po olbrzymim obozie.Gobliny i olbrzymy biegały podekscytowane, zwalając namioty i tratując zapasy.Oczekiwały na tę chwilę od wielu tygo­dni i teraz nie chciały tracić czasu na końcowe przygotowania.Tej samej nocy olbrzymia armia Akara Kessella zwinęła obóz i rozpoczęła długi marsz w kierunku Dekapolis.W legowisku verbeegów lustro śledzące leżało nienaruszone i nie roztrzaskane, lecz bezpiecznie nakryte przez Drizzta Do'Urdena ciężkim kocem.EpilogBiegł w jasnym słońcu dnia, w ciemnym świetle gwiazd nocy, wschodni wiatr wiał mu w twarz.Jego długie nogi i wielkie kroki niosły go bezustannie, był zaledwie pyłkiem na pustych równinach.Przez całe dnie Wulfgar parł naprzód w absolutnych granicach wytrzymałości, polując i jedząc w czasie biegu, zatrzymując się tyl­ko, gdy zmusiło go do tego wyczerpanie.Daleko na południe od niego, tocząc się z Grzbietu Świata jak trująca chmura śmierdzą­cych wyziewów, zbliżały się siły goblinów i olbrzymów Akara Kes­sella.Z umysłem spaczonym siłą woli kryształowego reliktu, ocze­kiwali zagłady lub zniszczenia.Ku zadowoleniu Akara Kessella.Trzy dni od doliny krasnoludów, barbarzyńca wkroczył na szlaki wielu wojowników idących ku swemu przeznaczeniu.Był szczęśli­wy, że znalazł swój szczep tak szybko, lecz obecność tak wielu śladów powiedziała mu, że plemiona zebrały się razem, co było powodem przyśpieszenia jego misji.Gnany koniecznością biegł na­przód.Największym przeciwnikiem Wulfgara nie było zmęczenie, lecz samotność.Walczył twardo o utrzymanie swych myśli przy przeszłości w czasie długich godzin, przypominając sobie przysięgę złożoną zmarłemu ojcu i rozważając możliwości swego zwycię­stwa.Unikał każdej myśli o swej drodze, rozumiejąc jednak dosko­nale, że desperacja może zniszczyć jego plany.Jednak teraz jego droga była jedynym wyborem.Nie miał szlachetnej krwi i nie miał Prawa Wyzwania w stosunku do Heafstaaga.Nawet, gdyby poko­nał wyzwanego króla, nikt z jego ludu nie mógłby uznać go za przywódcę.Jedynym sposobem, który mógł zalegalizować jego aspiracje do zostania przywódcą klanu, był jakiś heroiczny czyn.Odszedł ku temu samemu celowi, który kusił wielu pretenden­tów do tronu, prowadząc ich w ramiona śmierci.W cieniach za­padających za nim, krążąc z pełną wdzięku łatwością, która ce­chowała jego rasę, szedł Drizzt Do'Urden.Zawsze na wschód, w kierunku Lodowca Regheda, do miejsca zwanego Evermelt.W kierunku legowiska Ingeloakastimiziliana, białego smoka, zwanego przez barbarzyńców po prostu „Mrożącą Śmiercią”.Część IIICryshal-Tirith21Lodowy GrobowiecU podstawy wielkiego lodowca, ukryte w małej dolince, gdzie jedna z ostróg lodu przedzierała się przez mocno potrzaskane szczeliny i głazy, znajdowało się miejsce zwane przez barbarzyń­ców Evermelt.Gorące źródło zasilało małą sadzawkę, gorące wody prowadziły nie kończącą się walkę z lodowymi krami i mro­zem.Zaskoczeni przez wczesne śniegi barbarzyńcy, którzy nie mogli znaleźć drogi do morza za stadami reniferów, często szuka­li ucieczki w Evermelt.W najzimniejszym miesiącu zimy można było tu znaleźć nie zamarznięte, podtrzymujące na duchu wody.Gorące opary sadzawki czyniły temperaturę najbliższego otocze­nia znośną, o ile nie przyjemną.Jednak wartość miały nie tylko ciepło i woda pitna Evermelt.Pod nieprzejrzystą powierzchnią mętnej wody leżał skarb klejnotów, złota i srebra, mogący współ­zawodniczyć ze skarbami każdego króla w całym tym rejonie świata.Każdy z barbarzyńców słyszał legendy o białym smoku, lecz większość uważała je tylko za dziwaczne opowieści, snute ku zachwytowi dzieci, przez posiadających wysokie mniemanie o sobie starców.Smok bowiem nie wynurzył się ze swego ukryte­go legowiska od wielu, wielu lat.Wulfgar wiedział swoje.Gdy był młody, jego ojciec przypadko­wo natknął się na wejście do ukrytej jaskini.Gdy Beornegar po­znał później tę legendę o smoku, zrozumiał potencjalną wartość tego odkrycia i spędził całe lata na zbieraniu wszelkich informa­cji dotyczących smoków, jakie mógł znaleźć - szczególnie bia­łych smoków, zaś Ingeloakastimiziliana w szczególności.Beornegar poległ w walce pomiędzy szczepami, zanim spróbo­wał dostać się do skarbów, lecz żyjąc w kraju, w którym śmierć była zwykłym gościem, przewidział tę ponurą możliwość i zaszcze­pił swą wiedzę synowi.Tajemnica więc nie umarła wraz z nim.* * * * *Wulfgar powalił jelenia jednym uderzeniem Aegis-fanga i niósł zwierzę przez kilka ostatnich mil do Evermelt [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl