[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nasze listy by"y coraz d"uÝsze, coraz ser-deczniejsze.W jednym z nich Herman zaproponowa", abyÊmy za"oÝyliklub s"oneczników.Dlaczego? PoniewaÝ ten kwiat zawsze odwraca si´ kus"o’cu bez wzgl´du na to, czy roÊnie na wschodzie, czy zachodzie Êwia-ta.Od tej pory Herman kaÝdy list ko’czy", Êwietnym skàdinàd, rysun-kiem s"oneczników.Z"a by"am, Ýe nie mog´ odwzajemniç si´ tym sa-mym, ale ja, niestety, poj´cia nie mam o rysowaniu.Wreszcie nadszed" moment, kiedy nasi Holendrzy zacz´li nas nama-wiaç do z"oÝenia im wizyty.Listy, które przysy"a" Herman, by"y ogrom-nie serdeczne, chociaÝ wciàÝ jeszcze niewiele o sobie wiedzieliÊmy.Ja za-prasza"am ich do Polski, bo uwaÝa"am, Ýe psychicznie lepiej b´dziemysi´ czuli, jeÝeli wpierw oni odwiedzà nasz kraj.Holendrzy nalegali jed-nak, abyÊmy u nich sp´dzili najbliÝszy urlop.Herman napisa" w którymÊliÊcie: Prosimy, nie przywoêcie ze sobà niczego.Przywieêcie tylko tenwasz pi´kny polski uÊmiech.I o dziwo! Nie ja, lecz mój màÝ-odludekzadecydowa", Ýe pojedziemy na urlop do Holandii.Napisa"am wi´c doHermana i Antoinette, Ýe przez Holandi´ wybieramy si´ do Belgii i Luk-semburga i jeÝeli pozwolà, z"oÝymy im krótkà wizyt´.Otrzyma"am d"u-gi, cudowny list, z którego emanowa"a ogromna radoÊç z naszego przy-jazdu.Prosili nas tylko, abyÊmy dwa tygodnie wczeÊniej dali im znaç te-legraficznie.Naturalnie, kiedy nadszed" obowiàzujàcy termin, wys"a"am telegram,Ýe za dwa tygodnie (a mia"a to byç, jak pami´tam, niedziela) o godziniesiedemnastej b´dziemy u nich.Wszyscy moi przyjaciele, którzy wiedzie-li o tej depeszy, uwaÝali, Ýe jestem kretynkà.Jak moÝna umawiaç si´w obcym kraju na tak odleg"y i dok"adny termin, bioràc pod uwag´ fakt,Ýe jedzie si´ samochodem i tyle rzeczy moÝe si´ po drodze wydarzyç! By-"am jednak pewna swego.Skoro si´ zobowiàza"am, to terminu dotrzy-mam.- 107 -ZapakowaliÊmy namiot, jedzenie, dolary z konta i jazda.MieliÊmy kil-ka dni wyprzedzenia.MogliÊmy spokojnie si´ zatrzymaç u naszych przy-jació" w Bremie, a potem ruszyç dalej, do Holandii, do Bloemendaalu miejscowoÊci, gdzie mieszkajà nasi korespondencyjni przyjaciele.JuÝ Amsterdam, pi´tnaÊcie kilometrów dalej mijamy Harlem, a stàdjeszcze tylko pi´ç kilometrów do Bloemendaalu.ChcieliÊmy byç na miej-scu troszeczk´ wczeÊniej, aby znaleêç adres, a potem zjawiç si´ punktu-alnie o siedemnastej u tych w"aÊciwie obcych, ale jakÝe serdecznie zapra-szajàcych nas do siebie, ludzi.Trudno opowiedzieç jaka jest Holandia.Po prostu trzeba tam pojechaçi zobaczyç samemu t´ jedynà w swoim rodzaju architektur´ budownic-twa mieszkalnego.Bo domy tam to istne cacuszka! KaÝdy inny, za to cz´-sto kryty trzcinà, która jest tu bardzo modna, ale i bardzo droga (bywazresztà, Ýe importowana z Polski).Holendrzy nie odgradzajà si´ od Êwia-ta i ludzi.Ogrody zazwyczaj nie majà bram wjazdowych, w oknach rzad-ko wiszà firanki, a jeÊli juÝ, to tak upi´te, Ýe Êmia"o moÝna zajrzeç doprzeÊlicznego wn´trza, w którym pysznià si´ pi´kne starocie, kominek,w kàcie leÝakujà butelki z winem, wsz´dzie stojà kwiaty, a na kaÝdymkroku widaç obrzydliwà wr´cz czystoÊç, której my, w kraju, niestety, nieznamy.Ale po co teraz o tym myÊleç? Porównania sà bezcelowe, jakiwi´c sens denerwowaç si´ w czasie podróÝy urlopowej.Holandia kojarzymi si´ z gustownà przewiàzana wstàÝkà ze Êlicznà kokardà wy"oÝonàat"asem bombonierà, w której leÝà kokietujàce, owini´te w kolorowe pa-pierki, smaczne czekoladki.Tak, ale odbieg"am od tematu, a tu juÝ Bloemendaal.To ekskluzywnamiejscowoÊç, widaç, Ýe mieszkajà w niej ludzie zamoÝni.Teren woko"omiasteczka jest nawet troszeczk´ górzysty, choç to duÝe s"owo, zwaÝyw-szy Ýe chodzi przecieÝ Holandi´.OdnaleêliÊmy adres i wolniutko jechaliÊmy wzd"uÝ ogrodzenia.AleÝmi si´ zrobi"o goràco! Naszym oczom ukaza" si´ stojàcy w parku wielki,pi´kny dom kryty trzcinà.By"am potwornie zdenerwowana, bo juÝ wy-obraÝa"am sobie rewanÝ w Polsce, gdzie mogliÊmy przyjàç naszych goÊciw malutkim mieszkanku, przy trudnoÊciach zaopatrzeniowych i innychk"opotach.MieliÊmy jeszcze kilkanaÊcie minut, wi´c postanowiliÊmy przeczekaçgdzieÊ w pobliÝu, aby punktualnie o siedemnastej zjawiç si´ u pa’stwaBodewes.Ogarn´"a mnie ogromna trema, i jak powiedzia"am m´Ýowi zagranie w tej chwili równoczeÊnie Otella i Hamleta by"oby dla mniedrobnostkà wobec faktu, Ýe trzeba w ko’cu wjechaç do tego pi´knegoparku i stanàç przed tym wielkim domem.DoczekaliÊmy nieszcz´snejgodziny siedemnastej, przeczesaliÊmy w"osy i ruszyliÊmy w królestwo lu-dzi, do których tak jakoÊ nas ciàgn´"o.- 108 -PodjechaliÊmy pod dom.Pusto.Zupe"na cisza.Przed domem powita-"y nas tylko bia"e, ogrodowe meble, w których rozgoÊci"y si´ oranÝowepoduchy, a poniewaÝ Êwieci"o s"o’ce rzadkie zjawisko w Holandii nadmeblami napuszy" si´ bia"y, wielki parasol, jak gdyby sta" na straÝywszystkiego co tutejsze.Troch´ si´ zaniepokoi"am nieobecnoÊcià gospo-darzy.MoÝe nasza depesza nie dosz"a?Po drodze zastanawialiÊmy si´, jak w"aÊciwie wyglàdajà ludzie, do któ-rych jedziemy? Hermana przypomina"am sobie jak przez mg"´, a jego Ýo-n´ widzia"am przecieÝ zaledwie przez chwil´.Kiedy tak staliÊmy troch´ zdezorientowani, nagle rozleg" si´ krzyk po-witania i z parku wybieg" Herman, a za nim jego Ýona Antoinette.Wita-liÊmy si´ jak najbliÝsi sobie ludzie, którzy bardzo si´ za sobà st´sknili.MieliÊmy wraÝenie, Ýe spotkaliÊmy si´ po d"ugim rozstaniu z osobamibardzo drogimi naszym sercom.UsiedliÊmy na oranÝowych poduchach.Herman z dumà opowiada",jak ogromnie jest szcz´Êliwy, bo w"aÊnie zdàÝy" przeczytaç histori´ Pol-ski. O, BoÝe pomyÊla"am a ja nie! MoÝe byç skandaliczna kompro-mitacja! .Historia nigdy nie by"a mojà najmocniejszà stronà, ale naszcz´Êcie by" ze mnà Zdzis"aw, dla którego to wr´cz hobby.Nagle Herman, wskazujàc na latarni´ górujàcà nad Ýywop"otem przywjeêdzie, zapyta": Czy "adnie was przywitaliÊmy? Odruchowo spojrza-"am w tamtym kierunku.Teraz dopiero zobaczy"am, Ýe na latarni powie-wa"a ma"a, bia"o-czerwona flaga.O ma"o nie rozp"aka"am si´ ze wzru-szenia.Zrobiona z folii, powiewa"a podczas ca"ego naszego pobytu, a po-tem zabraliÊmy jà ze sobà i do dziÊ przechowujemy jak drogà pamiàtk´.DowiedzieliÊmy si´ wreszcie, kim byli nasi gospodarze.On nied"ugoko’czy" siedemdziesiàt lat, ona szeÊçdziesiàt dwa.Herman by" w"aÊci-cielem firmy poÊredniczàcej w imporcie zagranicznych kolekcji modydamskiej w Amsterdamie.Powoli przekazywa" juÝ swój salon córce Ma-rielle, a jeden z jego synów takÝe pracowa" w tej branÝy, tyle, Ýe w Bruk-seli [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]