RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ach, tak? - Tsavong Lah postanowił nie wyprowadzać go z błędu.Jeżeli Shimrra oświadczył, że uważa utratę floty za manewr mający zwieść wrogów, nikt nie ośmieliłby się go przekonywać, że jest inaczej.Wojenny mistrz zaczął się zastanawiać, jak rozwiązać problem pokonania nie­zwykle silnej obrony Coruscant za pomocą ataku tylko z jednej flanki.Może powinien wykorzystać jakąś sztuczkę w rodzaju przyciągającego miny księżyca, którym zamierzał się posłużyć podczas ataku na Borleias, a może opanować kilka transportowców z uciekinierami? Pomyślał, że zwłaszcza to ostatnie powinno przynieść zamierzony skutek.Zamieszanie, jakie wywołało schwytanie uchodźców z Talfaglia, niezbicie dowodziło, jak bardzo się obawiali takich posunięć wojskowi Nowej Republiki.Kiedy zarysy nowego planu zaczęły się kształtować w jego głowie, wojenny mistrz powiedział:- Zapewniam cię, o Najwyższy, że mój plan jest doskonały.Będę jednak uważał za największy zaszczyt, mogąc porozmawiać z tobą na jakikolwiek temat.Shimrra zachowywał milczenie wystarczająco długo, aby podwład­ny zrozumiał bez słów jego niezadowolenie.W końcu zdecydował się przerwać ciszę.- Czy powodzenie twojej nowej przemiany jest niepewne? - zapy­tał.- To prawda - przyznał Tsavong Lah.Nie zamierzał dochodzić, jak lord Shimrra dowiedział się o jego kłopotach z łapą radanka.- Oba­wiam się, że moje przedramię mogło obrazić bogów.- To nie twoje przedramię, mój sługo - odparł Shimrra.- Niczego takiego nie stwierdziłem.Tsavong Lah nie odpowiedział.Rozpaczliwie usiłował rozstrzygnąć w myśli, czy wizja lorda Shimrry stanowiła powód, czy jedynie pretekst do tej rozmowy.- Chodzi o te bliźnięta, mój sługo - ciągnął Shimrra po chwili mil­czenia.- Bogowie wydadzą w nasze ręce Coruscant, a ty złożysz im w ofierze te bliźnięta.- Tak się stanie, o Najwyższy - zapewnił go gorliwie Tsavong Lah.- Właśnie w tej chwili moi podwładni zapędzają je w ślepą uliczkę.- Jesteś tego pewien? - zapytał Shimrra.- Lepiej będzie, jeżeli tym razem nie rozczarujesz bogów.- Moi podwładni zapewniają, że ich plan jest doskonały - odparł wojenny mistrz.Nie mógł nie zauważyć, że w rozmowie z nim Nom Anor użył podobnych słów jak te, które on wypowiedział do lorda Shimr­ry.- Tym razem już nam nie uciekną.- Niech tak się stanie.- Shimrra znów umilkł.- Patrz i bądź widzia­ny, mój sługo - dodał po chwili.Tsavong uniósł głowę, ale nie odpowiedział.Mimo wszystko po­zwolono mu tylko patrzeć, a nie zabierać głos.- Wiedz jedno, Tsavongu Lahu - ciągnął po chwili ciszy Shimrra.-Pozwalając żyć swojemu nadzorcy villipa, przywłaszczyłeś sobie coś, co stanowi własność bogów.Tsavong Lah poczuł w żołądku bryłę lodu.- O Najwyższy, to prawda, ale nie zamierzałem.- Na razie bogowie pozwalają ci ją zatrzymać - przerwał Shimrra.-Nie znieważaj ich jednak, starając się wyjaśnić im to, co i tak wiedzą.-Villip naczelnego dowódcy zaczął się wywracać.- Wykorzystaj ją jak najlepiej, mój sługo.Jeżeli zwyciężysz, wszystko zostanie ci wybaczo­ne.ROZDZIAŁ40Na twarzy wojownika - na policzkach, pod szpecącymi oczy obwi­słymi workami - widniało tylko kilka wytatuowanych zawijasów.Jeżeli nie liczyć wyglądającego jak drugie usta otworu pod dolną wargą, twarz Yuuzhanina nie nosiła więcej śladów zniekształceń.Młody wojownik był z pewnością niedoświadczonym rekrutem, któremu kazano iść na czele, aby ściągał na siebie ogień nieprzyjaciół.Modląc się w duchu, aby ciemności tunelu skutecznie ukryły jąprzed jego spojrzeniem, Jaina pomogła sobie Mocą i przycisnęła jeszcze mocniej plecy do wklęsłości sklepienia.Ujrzawszy, że młody Yuuzhanin wpełznął jeszcze metr dalej w głąb tunelu, na kilka chwil nawet wstrzymała oddech.Trzymając w wy­ciągniętej ręce zapalony lambent, wojownik posłużył się amphistafFe’l, aby nakłuć kilkakrotnie dno tunelu pod wiszącą Jedi.Jaina widziała wyraźnie szkaradny wężowy łeb stworzenia.Wiedziała doskonale, że gdyby Yuuzhanin uniósł głowę, z pewnością by ją zobaczył.Wojownik jednak tego nie zrobił.Zachłysnął się cuchnącym powietrzem i zaczął wycofywać.Kiedy wyskoczył z tunelu, wstał i zawołał: -As!Potem odwrócił się i roztopił w ciemności głównego korytarza.Jaina pozostała na swoim posterunku.Obserwowała osłonięte pan­cerzami z kraba vonduun nogi maszerujących wojowników.Modliła się rozpaczliwie, aby w głąb tunelu nie wcisnął łba jakiś voxyn.Chociaż członkowie oddziału specjalnego zabili cztery potwory - ostatniego uśmiercił Lowbacca na rumowisku - należało się spodziewać, że prze­biegły i sprytny Nom Anor sprowadził więcej niż cztery voxyny, które zazwyczaj tworzyły standardowe stado.Możliwość taka stanowiła zresztą jedyny słaby punkt skądinąd całkiem niezłego planu młodych Jedi.Yuuzhanie mogli się sami nie zorientować, że ich przeciwnicy postanowili opuścić główny korytarz i mimo grożących niebezpieczeństw skorzy­stać ze skrótu.Młodzi Jedi nie zdołaliby jednak oszukać voxyna.Po­twór bez wątpienia wyczułby zmianę kierunku ich marszu.Chwilę potem do tunelu zajrzał następny Yuuzhanin.Miał wystrzę­pione uszy i wiele wytatuowanych linii na twarzy, co mogło sugerować, że jest doświadczonym wojownikiem.Podobnie jak poprzedni, ten też trzymał zapalony kryształ lambent w wyciągniętej ręce.Jak większość członków oddziału specjalnego, Jaina zastanawiała się, czy nie podjąć próby zdobycia żywego kryształu.Doszła jednak do wniosku, że zdo­bycz nie jest warta takiego ryzyka.Co innego Anakin -jego łączyła z lambentem specyficzna więź wynikająca stąd, że pomagał go hodo­wać.Sam Anakin wątpił, czy zdołałby nawiązać podobną więź z jakim­kolwiek innym lambentem.Wyglądało na to, że nikt związany z Projektem Zaćmienie nie potrafił zrozumieć, jak kryształy się rozmnażają.Tym ra­zem doświadczony wojownik oświetlił zarówno dno, jak i sklepienie tunelu.Nie zapuścił się jednak głębiej i nie dostrzegł nikogo.Dopiero teraz Jaina mogła odetchnąć z ulgą.Starając się zachowy­wać jak najciszej, odpięła od pasa minę rozpryskową.Nastawiła odbior­nik na częstotliwość sygnałów osobistego komunikatora i przytwierdziła minę przed sobą do sklepienia tunelu.Nie mogła jej uzbroić, bo miałaby zaledwie trzy sekundy na oddalenie się poza zasięg czujnika, a nie za­mierzała ryzykować, dopóki obok wlotu tunelu nie przejdzie ostatni wojownik Yuuzhan Vongów.Wyglądało na to, że zajmuje im to całą wieczność.Nie mając wy­szkolonego stworzenia, które ostrzegałoby, że w pobliżu znajdują się rycerze Jedi, Yuuzhanie poruszali się ostrożnie i powoli [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl