RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zgadza się, uczony mężu?Honakura z niechęcią skinął głową.Po tylu tygodniach znajo­mości powinien pamiętać, że to nie jest zwykły szermierz.Niewie­lu kapłanów odgadłoby sens epigramatu, w dodatku tak szybko.- Domyślam się, że epitom mówi o wartości pracy.nie, handlu!Tak, pomyślał Honakura niezadowolony.- A epizod?Kapłan już miał zaprotestować, że nie może zdradzać tajników profesji, kiedy dostrzegł wzrok Shonsu.Na twarzy szermierza błąkał się nikły uśmiech.Honakurze nasunął się obraz granito­wych skał rozłupanych przez korzenie drzew.Raptem obaj wybuchnęli śmiechem.Starzec odniósł wrażenie, jakby bok przeszy­to mu nożem, ale po chwili poczuł się lepiej.- Dobrze, panie! Chyba na to zasłużyłeś.Ostrzegam jednak, że historyjka jest banalna.- Ale może zawiera cenną myśl? - powiedział Shonsu niewinnie.Honakura tylko się zaśmiał.Czarnowłosy brat IkondorinyDo wioski przybył późną nocą,Zmęczony po długim dniu marszu,Obolały, głodny, spragniony.Usłyszał kłótnię dwóch chłopówI kwik prosięcia.“Hej", zawołał czarnowłosy szermierz,“Słyszę mój wieczorny posiłek".“Wieśniacy!", przemówił.“Spójrzcie, proszę, na mą uczciwą twarz.Jako obcy między was przychodzę,Pozwólcie mi rozsądzić spór".Chłopi przedstawili mu sprawę.Każdy twierdził, że zwierzę jest jego.Szermierz wyciągnął miecz,A potem zaprosił wieśniaków na ucztę.Shonsu odchylił głowę i ryknął gromkim śmiechem.Recytu­jący sutry zamilkli.Od bukszprytu po ster wszystkie głowy od­wróciły się w ich stronę.Na twarzach żeglarzy, którzy stwierdzi­li, że ich bohaterowi wrócił dobry humor, pojawiły się uśmiechy.- Świetne! Żaden artysta nie narysowałby go lepiej.Katanji jak żywy! “Uczciwa twarz"! Mówiłeś, że to błaha historyjka? No dalej, świątobliwy, podziel się ze mną drugą!- Nie, panie.Oczy odzyskały morderczy błysk.- Robię zabawkę dla Vixiniego.- To nieuczciwe, panie! - zaprotestował Honakura, choć już nie był ciekaw, co robi Shonsu.Z całą pewnością nie mógł mu za­cytować drugiej sutry.- Połowa prawdy zasługuje na połowę prawdy! Jeśli Vixini będzie umiał się tym posługiwać, może szermierze również.Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć?- Bóg cię zapewnił, że możesz mi ufać.- Ale czy mogę ufać bogu?- Panie!Honakura udał święte oburzenie, ale w skrytości ducha podzielał wątpliwości Shonsu.Oczywiście, wszystko zależało od tego, jak się definiuje zaufanie.Szermierz przyjrzał mu się uważnie.- Dlaczego nie powie mi wprost, czego się ode mnie oczeku­je? Jak mam mu służyć? Co robić, kapłanie? Doradź mi, skoro je­steś godzien zaufania.- Już nie jestem kapłanem, tylko bezimiennym.- Jesteś kapłanem, kiedy chcesz nim być! - ryknął Shonsu.-W takim razie odpowiedź jest jedna! Po bitwie na świętej wy­spie bóg umieścił znak ojcowski na mojej prawej powiece.Zgoda.W drugim świecie mój ojciec był kimś w rodzaju szermierza.Lecz po bitwie w Ov znalazłem czarnoksięskie piórko na lewej powiece.Co to znaczy? Jak syn czarnoksiężniczki może poprowadzić zjazd?Honakura nie miał pojęcia.Martwił się tą sprawą od samego początku.Nie zdążył odpowiedzieć, bo przed nim stanęli Nnanji i Thana, trzymając się za ręce.Dziewczyna skromnie spuściła wzrok.Na jej szyi lśnił perłowy naszyjnik.Twarz adepta była czerwona jak jego włosy, oczy błyszczały z podniecenia i radości.- Mentorze! Protegowany uniżenie prosi o zezwolenie na ślub.5Przyjęcie zaczęło się od razu.Oczywiście Wallie dał pozwolenie, tłumiąc w sobie wątpliwo­ści co do związku romantyka i idealisty z bezczelną kokietką.Nie miał pojęcia o ślubnych zwyczajach Ludzi, wiec protegowany pouczył go, jak negocjować z mentorem Thany w sprawie zarę­czyn.Brota przyjęła miedziaka jako opłatę za pannę młodą, ale Wallie podejrzewał, że żywi takie same obawy jak on.Mimo wszystko uważał, że Thana jest warta więcej niż jeden miedziak, ale gdyby spróbował poważnych targów, Piąta ogoło­ciłaby obu szermierzy z całego majątku.Rodzina przyjęła nowinę z radością.Było wiele śmiechu, uścisków i całusów.Szafir stał na kotwicy, za kilka godzin Bóg Słońca miał udać się na spoczynek.Przyjęcie mogło zacząć się od razu.Tomiyano przyniósł kilka butelek wzmocnionego wina czarnoksiężników.Skutki działania trunku nie dały na siebie dłu­go czekać.Rozbrzmiała mandolina Oligarro, fletnia Holiyiego i bębny młodego Sinboro.Zaczęły się tańce i śpiewy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl