[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Niektórzy próbowali i nie udało im się zdobyć promocji.Teraz muszą czekać doprzyszłego roku.- Zaśmiał się.- Czcigodny Fiendori i ja jesteśmy razem od czasów, kiedybyliśmy Trzecimi.Pewnego dnia on sprawi mi lanie, ale gorzej z sutrami.Zoariyi zapytał go odziewięćset dwudziestą.Ten zaczął od tysiąc trzynastej, cofnął się do osiemsetsiedemdziesiątej drugiej i skończył na dziewięćset osiemnastej!Tivanixi obrzucił Shonsu długim spojrzeniem.Potem westchnął.Już podjął decyzję.Wallie za bardzo przyzwyczaił się do siódmego miecza, by zdawać sobie sprawę, jakiewrażenie robi jakość, piękno i legenda chioxina na innych szermierzach.W świecie, w którymtylko czarnoksiężnicy umieli czytać, Bogini dała mu swoisty list polecający. Do wszystkichzainteresowanych: Nasz zaufany i umiłowany Shonsu.".Tivanixi właściwie odczytałwiadomość.- Wierzę, że przysłała cię Bogini, lordzie Shonsu.Najwyższa chce, żebyśmyskorzystali nie tylko z twojego miecza, ale także z mądrości.Lecz ostrzegam: jeśli jesteśzdrajcą, zabiję cię osobiście, bez względu na cenę.- Nie nadużyję twojego zaufania, panie - oświadczył Wallie zaskoczony i jednocześnieuradowany, ściskając dłoń kasztelanowi.Miał przed sobą nieocenionego sojusznika i może dobrego przyjaciela.Raptemprzypomniał sobie wątpliwości z ostatniej nocy.Po czyjej właściwie stał stronie? Szybkoodsunął od siebie tę myśl.On również podjął decyzję.- Jednej rzeczy jeszcze się nie dowiedziałem.W jakim właściwie celu zwołałeś zjazd?Jeśli planujesz zemścić się na cywilach z lewego brzegu za goszczenie czarnoksiężników, niewezmę udziału w żadnej wyprawie.Kasztelan wziął z ławy piąty miecz i umieścił go z powrotem na ścianie.- Chciałem pomścić Shonsu.- Zaśmiał się.- Ale byłby z tym pewien kłopot, skorowróciłeś, prawda? Od jakiegoś czasu krążyły plotki, że cię widziano, a kapłani jak zwyklezaczęli snuć pajęczynę słów i dociekać, jak sobie wyobrażam wezwanie czarnoksiężników naświadków.Nie mieliśmy wtedy pojęcia, ile miast opanowali wrogowie! W końcupostanowiliśmy zwołać zjazd, żeby przywrócić honor szermierczemu rzemiosłu.Wygodne,co?- Rzeczywiście!Hasło nie zobowiązywało do niczego i wszyscy szermierze musieli je poprzeć, aleWallie zastanawiał się, co sądzą teraz o ich honorze mieszkańcy Casr.- Pierwsi szermierze zjechali jeszcze przed nocą - powiedział Tivanixi z dumą.Miałnadzieję, że zostanie przywódcą, ale i tak zapewnił sobie nieśmiertelność jako człowiek, któryzwołał zjazd i którego modlitwy wysłuchano.- A teraz Bogini przysłała Swój miecz!- Tylko kto go poniesie? - spytał Wallie.On też zaczął chodzić po sali.- Boariyi jest lepszym fechtmistrzem, panie.W ośmiu czy dziesięciu pojedynkach anirazu go nie trafiłem.Zasięg ramion ma.- Kasztelan uśmiechnął się.- To niesprawiedliwe!Jest niewrygodnie.Szybki i oburęczny.Zoariyi nauczył go wszelkich sztuczek.Mógłbyś gopokonać, gdybyś miał więcej praktyki.Stwierdzam, że zardzewiałeś jak rubinowy chioxin,Shonsu.- Jaki byłby z niego dowódca? Mózgiem jest jego wuj?- Oczywiście.Ale znasz przysięgę krwi.Absolutna władza.Gdyby Boariyi miał takikaprys, rozkazałby wujowi, żeby wyprał sobie flaki.I potrafiłby tego zażądać! Skoro nie mogębyć przywódcą, wole żebyś ty nim został niż on, panie.Może jesteś zdrajcą, ale Boariyi topewna klęska.Wallie dotarł do ściany i zawrócił.- Co z umiejętnością dowodzenia?Tivanixi prychnął.- W jego wieku?Dziwne.Nnanji, jego protegowany, na przykład, miał zdolności przywódcze we krwi,co udowodnił nieraz, mimo młodego wieku.Po chwili namysłu Wallie uświadomił sobiejednak, że chodzi o problem językowy i może również kulturowy.Dla szermierzyprzywództwo oznaczało pewne dostojeństwo, wybitność, szlachectwo.Trudno było znalezćziemski odpowiednik tego określenia.- Sądzę, że ja mam być dowódcą, ale nie jestem w stanie pokonać Boariyiego.Zresztąarmia i tak by mnie nie zaakceptowała.- Wiesz, jak walczyć z czarnoksięskimi piorunami?Wallie wzruszył ramionami.- Są co najmniej trzy rodzaje piorunów, ale większość czarnoksiężników to kuglarze.Ratunkiem jest szybkość, ale przeciwko wieżom na nic się ona nie zda.Mam jednak parępomysłów.Boariyi przyjmie moje rady, jeśli zostanie dowódcą?-Wątpię.Władza Siódmego uderzyła mu do głowy, a co dopiero władza suzerena.-Najwyrazniej Tivanixi nie przepadał za parweniuszem Boariyim.- W dodatku musiałbyśoddać mu miecz! Nie zauważył go albo nigdy nie słyszał o chioxinach, ale do tej pory któryś zwasali na pewno go uświadomił.Zadziwiające, że jeszcze ciebie nie szuka.Nie pozwoli ciwymknąć się z zamku.Podszedł do okna i zaczął wycierać szybę.- Wybierz sobie inny miecz, panie! - rzucił przez ramię.- Zdejmij któryś ze ściany, a jawypowiem formułkę.Chioxina schowasz do pochwy.Wallie odkrył raptem, że na taką rzecz nie pozwoli mu honor.Wychodząc zzardzewiałym eksponatem na plecach i siódmym mieczem pod pachą, przyznałby publicznie,że nie czuje się godny nosić świętej broni.W tej chwili musiał szczególnie dbać o prestiż.- On czeka na dole - przypomniał Tivanixi.- Istnieje boczne wyjście z zamku? Jeśli dotrę na statek, będę bezpieczny.Na Szafirzepokonam każdego.Kasztelan odwrócił się od okna i wzruszył ramionami.- Chodzmy.Obaj spięli włosy zapinkami i ruszyli do wyjścia.Zamknęli za sobą skrzypiące drzwi.Wallie schylił się po sztabę.- Zostaw - powiedział kasztelan.- Przyślę tu paru juniorów.Niech oni dostanąprzepukliny.Ruszyli w dół po schodach.- Pózniej przydzielę eskortę mistrzowi Nnanjiemu i twoim pozostałym towarzyszom.Jakie hasło mu podać?Wallie zastanawiał się przez chwilę.- Morderczy robak.Tak właśnie fechtował, kiedy pierwszy raz się spotkaliśmy.- Teraz bardziej przypomina kobrę! Szkoda, że nie umie sutr.Miał szansę zostaćSzóstym.Pokonali następną kondygnację.Na tym piętrze znajdowało się kilka par drzwi.- Tędy.Kiszkowaty pokój, pełen sienników, był brudny i cuchnący.Na podłodze walały siętobołki wolnych szermierzy, prowadzących cygańskie życie.Wszystkie sale w zamkuwyglądały podobnie: długie i wąskie, z oknami wychodzącymi na galerię.- Ile mam czasu, jeśli nie pojawi się żaden Siódmy? - zapytał Wallie.- Obawiam się, że bardzo mało! Oświadczyłeś publicznie, że nie przyłączysz się dozjazdu, ale nie sądzę, żebyśmy mogli długo czekać na kogoś innego.- Wyszli drugimidrzwiami i ruszyli w dół po schodach.- Miasto nie zniesie więcej przybyszów.Więc Tivanixiego obchodziło, co dzieje się w mieście?- Nie możesz narzucić dyscypliny?Kasztelan rzucił mu gniewne i urażone spojrzenie.- Próbowałem, ale istnieje ryzyko wewnętrznych rozgrywek.Wszystko przezniezależnych Szóstych i paru Piątych.Mniej rygorystyczni nie mają kłopotów z rekrutacją [ Pobierz całość w formacie PDF ]