[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pragnęła nie spotykać się z nim nigdy,a mimo tego postanowienia znajdowała wiecznie jego barczystą postać na swej drodze.Czy była wtym jej, czy jego wina?Zdaje się, że wina była wspólnością obojga.*Gdy Kaśka doczekała się wreszcie niedzieli, w której wolno jej było wyjść, z wyraznym zastrze-żeniem szybkiego powrotu od rana cieszyła się tym użyciem chwilowej wolności i roiła planyprzyjemnego przepędzenia całego popołudnia.Zdawało się jej, że poza murami zacieśnionej kuchenki dozna zabawy, która jest wystarczy nadługi przeciąg trzytygodniowej niewoli.Wprawdzie nie miała z kim udać się na zamierzoną prze-chadzkę i było jej trochę markotno, że sama jedna iść przez ulicę musi w święto, ale gorączka tęsk-noty za ludzmi, choćby o zupełnie obojętnych, byle nie szyderskich twarzach, kazała jej zapomniećo swym osamotnieniu i dozwalała cieszyć się nadzieją choć chwilowej rozrywki.Pózną nocą na-prawiła spódnicę, której fioletowa wełniana listwa zupełnie obdartą i przez długie używanie znisz-czoną była.Za ostatnie dwa centy kupiła trochę nafty i usiadłszy na swym ulubionym miejscu, tojest na brzegu kuferka, szyła wyciągając zamaszyście rękę, uzbrojoną w wielką, trochę zardzewiałąigłę, która z uporem wielkim nie chciała wyjść z tkaniny i zmuszała Kaśkę do wyrywania zębamiuporczywego narzędzia razem z fioletowymi nitkami, które rdza nabierała na siebie.Mimo małej dozy próżności i kokieterii, jaką Kaśka żywiła w sobie uczesanie włosów zajęłodobre pół godziny, a wyszorowanie szyi, uszów i rąk co najmniej kwadrans.Gdy cała czerwonaod tarcia grubą ścierką, używaną zwykle do obcierania talerzy, podniosła głowę znad szaflika, wktórym się myła, uczuła ulgę wielką w tym oblaniu się zimną wodą i wstrząsnęła głową dla odrzu-cenia grubego, równo splecionego warkocza, który spadł jej na piersi, gdy głowę szybko schyliła.Stała tak krótką chwilę z obnażonym torsem, piękna młodością i siłą swych kształtów, z twarzą irękami po łokcie opalonymi i odcinającymi się od reszty ciała ciemną, miedzianą barwą.Fala pur-purowej, zdrowej krwi biła pod tą skórą, wypełnioną jędrnym ciałem, które domagało się użycia izrozumienia w praktyce zmysłowych stron życia, jakich przed nim świat nie ukrywał.Wychowanawśród ludzi, którzy z całą bezczelnością wtajemniczają swe dzieci w najskrytsze tajniki domowegopożycia, wiedziała wszystko i napatrzyła się nieraz na tysiące obrazów, które inteligentniejsze war-stwy społeczeństwa zasłoną wstydu przysłaniają.W umyśle jej była pod tym względem jasnośćzupełna; z okrutną brutalnością wepchnięto ją od dziecka do tajemniczego zakątka i kazano patrzeći słuchać, bez względu na młodość i delikatność dziewczęcej natury.Ale mimo wszystko ciało jejspało długo, rozwijając się powoli, przygotowując materiały do wspaniałej budowy, jaka w for-mach kobiecych ukształtować się miała.Teraz, gdy proces rozwijania się był prawie na ukończe-niu, w olbrzymim dziecku budziła się kobieta z przeczuciem bliskiego upadku i z całą świadomo-ścią swego przeznaczenia.Niedługo nadmiar siły nurtujący jej ciało zapragnąłby przejść w innąistotę, która, powołana do życia, odebrałaby z tych przeciążonych nadmiarem krwi członków moż-ność istnienia, ruchu, myśli, czynu.Kaśka bezwiednie pragnęła tej ulgi, bo instynktem odgadywała,że jeszcze jedna praca czeka na nią na świecie, a wykonanie tej pracy miało zródło w niej samej, wprzyśpieszonym krwi obiegu, w tym dziwnym niepokoju, przebiegającym jej plecy nieokreślonym51bliżej dreszczem.Była za głupią i za mało umysłowo rozwiniętą, aby pomiędzy wiadomościamizaczerpniętymi w dzieciństwie i swym obecnym stanem pociągnąć linię i zaczerpnąć wytłumacze-nie: tamto swoją drogą, a to swoją myślała czasem, gdy nagle doznawała zawrotu głowy, a in-stynkt ostrzegał ją, skąd nagłe osłabienie pochodzi; zasiedziała się i dlatego krew bije do głowy.Przejdzie się trochę i lżej jej będzie z pewnością.A mimo to niepokój nie ustępował, chwilaminawet dokuczał jej w bardzo przykry sposób.Zdawało się jej, że pod skórą ma jakąś drugą istotę,która szuka wyjścia i miota się gwałtownie.Gdy wreszcie nadeszło oczekiwane popołudnie i Kaśka, ukończywszy ubranie, znalazła się naulicy, doznała nagłego olśnienia wobec tego gwaru i ruchu świątecznego, jaki pomieszanym chó-rem wzniósł się wśród gorąca i tumanów kurzu.Trotuary, pokryte setkami przechodniów, wylewały ze swych brzegów całe fale ludzi, jak ol-brzymie rynsztoki, które w czasie ulewy rozlewają na bruk gościńca swe mętne fale.Ludzie dzi-wacznie postrojeni szli grupami, rozprawiając głośno i machając szeroko rękami.Byli to po naj-większej części rzemieślnicy z żonami i dziećmi, służące ze swymi kochankami, żołnierze, szuka-jący jakiej niezbyt okrutnej piękności, wreszcie rodziny niższych urzędników, wlokące swe chude izle odżywione postacie wśród tej masy, śpieszącej za chwilową rozrywką, pragnącej wydać groszciężko zapracowany wśród długich i bezbarwnych dni tygodnia.Czarne surduty, rozciągnięte nazgiętych nad warsztatami plecach, kawowe spodnie, zbyt krótkie, ukazujące wątpliwą białość skar-petek, kraciaste krawatki, migocące jaskrawą barwą pod krochmalnymi kołnierzami, buty powy-krzywiane na nogach, napuchłych od zbyt wielkiego krwi napływu ta cała świąteczna elegancjawystrojonego rzemieślnika błyszczała w słońcu letnim, ukazując z okrutną dokładnością zły krójsukien, popękane szwy butów, a zwłaszcza ręce tych ludzi, ogromne, niekształtne, spracowane,występujące jak dwie czerwone plamy na tle jaskrawego obrania.Kobiety szeleściły krochmalnymispódnicami, prezentując zielone jak trawa lub szafirowe spódnice, naszywane aksamitkami lubprzystrojone zrudziałą blondyną21.Na plecach każdej z tych kobiet rozkłada się pompatycznie tu-recki szal (imitacja lub prawdziwy, stosownie do zamożności właścicielki), spięty na piersiachwielką lawową lub, w rzadkich przypadkach, szczerozłotą broszką.Najdziwniejsze czepki kryją ichgłowy, żółte szarfy, czerwone róże, kawałki ślubnych welonów, zbrudzone pąki pomarańczowegokwiecia wszystko to nędza żydowskich kramów o tanich wstążkach, szeleszczących jak kawałkipapieru, koronkach sinych z nierównym deseniem wszystko to w formie bezkształtnej masy spo-czywa na gładko przyczesanych włosach, zadziwiając rozmaitością barw i dziwacznością pomysłu.Kobiety te są to najczęściej wyschłe i zżółkłe szkielety, postarzałe przedwcześnie, z bruzdami nawąskich czołach, z piegowatymi, zapadłymi policzkami.Idą sztywne, uroczyste, lękając się cochwila o zgniecenie sukni lub zaczepienie frędzla szala o parasolkę lub laskę przechodniów [ Pobierz całość w formacie PDF ]