[ Pobierz całość w formacie PDF ]
." W ilu miejscach na Gammu ludzie podobnie gromadzą się w takie noce? Paskudna pogoda mogła być przykrywką działań, których zebrani towarzysze woleliby nie ujawniać.Pozwalała też siedzieć pod dachem ludziom, którzy w przeciwnym wypadku nie mieliby prawa tam pozostać.Rozpoznał kilka twarzy z przeszłości.Oficerowie i szeregowcy.Niektórych pamiętał dobrze, jako oddanych, godnych zaufania ludzi.Część z nich zginie tej nocy.Hałas znów zaczął się wzmagać, w miarę jak ludzie oswajali się z jego obecnością.Nikt nie żądał od niego wyjaśnień.Dobrze go znali.Teg ustalał własny porządek dnia.Wiedział, że podobne rozmowy i śmiechy musiały towarzyszyć tego rodzaju zebraniom od pradawnych czasów, kiedy to ludzie skupiali się razem dla wspólnej ochrony.Brzęk szklanek, nagłe wybuchy śmiechu, tu i ówdzie ciche chichoty.To ci, którzy w większym stopniu świadomi byli własnego znaczenia - cichy śmiech daje do zrozumienia, że potrafisz się bawić, ale nie musisz robić z siebie rechoczącego błazna.Delnay śmiał się cicho.Teg podniósł głowę i zobaczył, że zbudowany z belek sufit jest stosunkowo niski.Sprawiało to, że zamknięta nim przestrzeń wydawała się równocześnie rozleglejsza i bardziej zaciszna.Ktoś tutaj świetnie zna się na ludzkiej psychologii.Teg wiele razy spotykał się na Gammu z przejawami tej wiedzy.Znać tu było troskę o to, by tłumić niepożądaną czujność.Niech ludzie mają poczucie wygody i bezpieczeństwa.Rzeczywistość była całkiem inna, lecz nie można pozwolić, by to do nich dotarło.Przez kilka następnych chwil Teg przyglądał się, jak fachowy personel roznosi napoje: ciemne gatunki miejscowego piwa i droższe trunki z importu.Na barze i dyskretnie oświetlonych stolikach rozstawiono miseczki z obsmażanymi, mocno solonymi warzywami z Gammu.Nikt nie wydawał się być urażony tym dość ostentacyjnym sposobem wzniecania pragnienia.W powszechnej opinii to było normalne dla tego typu miejsca.Piwo też na pewno jest bardzo słone.Zawsze było.Piwowarzy wiedzieli, jak zwiększać obroty.Niektóre grupki hałasowały coraz śmielej.Trunki zaczęły już demonstrować swoją pradawną, czarodziejską moc.Między zebranych wkradł się Bachus.Teg wiedział, że jeżeli spotkanie będzie się toczyć naturalną koleją, nieco później hałas osiągnie punkt kulminacyjny, a potem stopniowo, bardzo powoli, zacznie cichnąć.Ktoś wyjrzy na dwór, żeby zobaczyć, jaka pogoda.W zależności od tego, co zobaczy, lokal opróżni się od razu albo zabawa, już spokojniejsza, będzie trwała dalej.Teg uświadomił sobie, że z całą pewnością ci za barem mają sposób, by fałszować wskaźniki meteorologiczne.Jest to zbyt dobra metoda nakręcania obrotów, żeby ją przepuścić."Zwab ich do środka, a potem przytrzymaj, chwytając się wszelkich środków, jakie klienci będą tolerować."Personel tej instytucji podporządkowałby się Czcigodnym Macierzom bez mrugnięcia okiem.Teg odstawił szklankę i krzyknął:- Czy mogę prosić was o uwagę?Zapadła cisza.Nawet kelnerzy zastygli w bezruchu.- Niech ktoś stanie przy drzwiach - ciągnął Teg.- Nikt nie może wejść ani wyjść, póki nie wydam rozkazu.Tylne drzwi też, jeśli łaska.Kiedy jego polecenie zostało wykonane, rozejrzał się dookoła, wybierając tych, którym zgodnie z podwójną wizją i długoletnim doświadczeniem wojskowym mógł najbardziej zaufać.To, co musi zrobić, stało się teraz dla niego zupełnie jasne.Na skraju jego nowej świadomości majaczył Burzmali, Lucilla i Duncan.Wiedział już, czego im trzeba.- Zakładam, że większość z was może dość szybko zdobyć broń - powiedział.- Jesteśmy gotowi, baszarze! - krzyknął jakiś mężczyzna.Teg dosłyszał w jego głosie zdecydowanie, które daje alkohol w połączeniu z zastrzykiem adrenaliny tłoczonej do krwi jak za dawnych, dobrych, drogich czasów.- Musimy zdobyć statek pozaprzestrzenny - oznajmił Teg.To ich całkiem porwało.Żaden inny wytwór cywilizacji nie był równie zazdrośnie strzeżony.Takie statki na krótko przysiadały na lądowiskach, a potem odlatywały.Opancerzone burty najeżone były działami.Załoga strategicznych stanowisk znajdowała się w ciągłym pogotowiu bojowym.Można było próbować wziąć je podstępem - w otwartym ataku szanse były nikłe.Ale tu, w tym pokoju, potrzeba i niesforne atrydzkie dziedzictwo genetyczne stworzyły w Tegu nowy rodzaj świadomości.Znał pozycje niewidzialnych statków na powierzchni i wokół Gammu.On je widział.W jego umyśle płonęły jasne plamki i - jak nić biegnąca od jednego koralika do następnego - rozdwojona wizja prowadziła go przez ten labirynt"A ja wcale nie mam ochoty iść" - pomyślał.Ale temu, co go prowadziło, nie mógł się przeciwstawić.- Konkretnie, zamierzamy zdobyć statek Rozproszonych - uzupełnił.- Mają najlepszy sprzęt.Ty, ty, ty i ty - wskazał - zostaniecie tutaj i dopilnujecie, żeby nikt stad nie wyszedł ani nie skontaktował się z nikim z zewnątrz.Podejrzewam, że was zaatakują.Trzymajcie się tak długo, jak dacie radę.Reszta bierze broń i ruszamy.Sprawiedliwość? Kto szuka sprawiedliwości? Zaprowadzimy naszą własną sprawiedliwość.Zaprowadzimy ją tutaj, na Arrakis - zwyciężając lub ginąc.Nie gardłujmy o sprawiedliwość dopóty, dopóki mamy ręce i tyle wolności, by móc ich używać.Leto I(z Archiwum Bene Gesserit)Statek pozaprzestrzenny opuszczał się nad rakiańska pustynię.Jego przelot wzniecił wirujące tumany kurzu, które otoczyły go, gdy siadał na nierównym, sypkim podłożu.Srebrnożółte słońce opadało za horyzont, na którym majaczyły miraże zrodzone z upału długiego, skwarnego dnia.Błyszcząca stalowa kula, nieuchwytna dla oczu i uszu ludzi, jasnowidzów i przyrządów dalekiego zasięgu, wylądowała z chrzęstem.Podwójne widzenie Tega upewniło go, że nikt niepożądany nie dostrzegał jego przybycia.- Chcę mieć tu uzbrojone ornitoptery i pojazdy w ciągu dziesięciu minut - powiedział.Za jego plecami ludzie rzucili się do roboty.- Jesteś pewien, że oni są tutaj, baszarze? - odezwał się głos kompana od kieliszka z baru na Gammu, wysokiego oficera spod Renditai, którego twarz nie była już twarzą kogoś, kto wciąż na nowo przeżywa dziecinne lęki.Widział, jak starzy przyjaciele giną w bitwie na Gammu.Tak samo jak inni, którzy przeżyli i przybyli tu z nim, pozostawił rodzinę, której losu nie znał [ Pobierz całość w formacie PDF ]