[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Smok zalśnił w słońcu.- Czy złożyłyście mi przysięgę lojalności? - Kiruna wytrzeszczyła oczy, jakby coś ją uderzyło w żołądek.Po jakiejś chwili przytaknęła z niechęcią.Miała minę pełną niedowierzania, podobnie jak poprzedniego dnia, kiedy pod koniec bitwy klęczała przy studniach i przysięgała na Światłość, a także na swoją nadzieję zbawienia i ponownego narodzenia, że będzie posłuszna Smokowi Odrodzonemu i że będzie mu służyć aż do czasu, gdy nadejdzie i skończy się Ostatnia Bitwa.Perrin rozumiał jej wstrząs.Nie dowierzałby własnej pamięci, nawet gdyby wyrzekła się Trzech Przysiąg.Dziewięć Aes Sedai na kolanach, z ogłupiałymi twarzami, wobec słów padających z ich własnych ust, całe buchające niedowierzaniem.W tym akurat momencie Bera wykrzywiła usta, jakby nadgryzła zepsutą śliwkę.Do tego niewielkiego zgromadzenia przyłączył się jakiś Aiel, wysoki mężczyzna mniej więcej tego samego wzrostu co Rand, z postarzałą twarzą i pasemkami siwizny w ciemnorudych włosach, skłonił głowę w stronę Perrina i lekko dotknął ręki Amys.Wydawało się, że ta przez krótką chwilę odwzajemniła uścisk.Rhuarc był jej mężem, ale oboje okazywali sobie mniej więcej tyle samo uczuć, ile wszyscy Aielowie zwykli demonstrować w obecności innych.Był poza tym wodzem klanu Taardad Aiel - on i Gaul byli jedynymi mężczyznami, którzy nie nosili opasek siswai’aman - i od ubiegłej nocy on i tysiąc włóczni przeprowadzało zwiady.Nawet ślepiec wyczułby panujący tu nastrój, a Rhuarc nie był głupcem.- Czy to właściwy moment, Randzie al’Thor? - Kiedy Rand dał mu znak, że ma mówić, ciągnął dalej.- Psy Shaido nadal uciekają na wschód, najszybciej jak potrafią.Widziałem ludzi w zielonych kaftanach, którzy jechali konno na północ, ale unikali nas, a ty powiedziałeś, że mamy ich przepuścić wolno, chyba że będą stwarzali kłopoty.Moim zdaniem poszukiwali tych Aes Sedai, które uciekły.Towarzyszy im kilka kobiet.-Zimne, niebieskie oczy, niewzruszone i twarde jak głazy, zerknęły na Aes Sedai.Swego czasu Rhuarc obchodzili Aes Sedai swobodnym krokiem - wszyscy Aielowie tak czynili - ale to się skończyło poprzedniego dnia, o ile nie wcześniej.- To dobre wieści.Dałbym niemal wszystko za pojmanie Galiny, ale i tak to nadal dobre wieści.- Rand dotknął znowu rękojeści miecza i poprawił ostrze ukryte w ciemnej pochwie.Zdawało się, że czyni to odruchowo.Galina, Aes Sedai z Czerwonych, dowodziła tymi siostrami, które go pojmały, i o ile tego dnia mówił o niej spokojnie, o tyle poprzedniego wprost wściekł się, że uciekła.Nawet teraz jego spokój był lodowaty, tego typu, za którym potrafi się kryć rozbuchana wściekłość, a od jego zapachu Perrinowi cierpła skóra.- Zapłacą mi.Wszystkie co do jednej.- Nic nie wskazywało, czy Rand miał na myśli Mądre Shaido, Aes Sedai, które mu uciekły, czy może wszystkie naraz.Bera niespokojnie poruszyła ręką, a wtedy ponownie przeniósł uwagę na nią i Kirunę.- Przysięgłyście lojalność i ja wam wierzę.- Podniósł rękę w górę, niemal stykając kciuk z palcem wskazującym, by pokazać, jak im ufa.- Aes Sedai zawsze wiedzą, co robią, albo tak im się wydaje.Dlatego więc ufam, że postąpicie tak, jak obiecujecie, ale nie wolno wam nawet brać kąpieli bez mojego zezwolenia.Albo zezwolenia Mądrych.Tym razem to Bera zrobiła taka minę, jakby coś ją uderzyło.Spojrzenie jej jasnopiwnych oczu przemknęło błyskawicznie ku Amys i Sorilei, wyrażając zdumienie i oburzenie, a Kiruna aż zadrżała z wysiłku, żeby nie zrobić tego samego.Dwie Mądre tylko poprawiły szale, ale ponownie ich zapachy stały się identyczne.Zadowolenie spływało z nich całymi falami, bardzo ponure zadowolenie.Perrin ucieszył się w tym momencie, że Aes Sedai nie mają takich nosów jak on, bo inaczej byłyby gotowe pójść na wojnę tu i teraz.Albo może rzuciłyby się do ucieczki, całkiem zapominając o godności.Bo on tak by właśnie postąpił.Rhuarc stał tam, bezczynnie przyglądając się czubkowi jednej ze swych krótkich włóczni.To była sprawa Mądrych, a on zawsze twierdził, że nie dba o to, co robią Mądre, dopóki nie maczają palców w sprawach wodzów klanów.Natomiast Taim.Ostentacyjnie demonstrował, że to wszystko nic go nie obchodzi, założywszy ręce na piersi i rozglądając się po obozie ze znudzoną miną, a jednak zapach wydzielał dziwny, złożony.Perrin powiedziałby, że ten człowiek dobrze się bawi, że jest w zdecydowanie lepszym humorze niż przedtem.- Przysięga, którą złożyłyśmy - powiedziała na koniec Bera, kładąc dłonie na swych obfitych biodrach - wystarcza, by związać każdego z wyjątkiem Sprzymierzeńca Ciemności.- Słowo “przysięga” wypowiedziała niemal równie ponuro jak “Sprzymierzeniec Ciemności”.Nie, nie podobało im się to, co przysięgły.- Czyżbyś ośmielał się oskarżać nas.?- Gdybym coś takiego pomyślał - warknął Rand - to już byście wędrowały do Czarnej Wieży razem z Taimem.Przysięgłyście posłuszeństwo.A zatem bądźcie posłuszne!Bera wahała się przez długą chwilę, a potem nagle, w mgnieniu oka, stała się od stóp do głów tak władcza, jak potrafiła tylko Aes Sedai.A to już coś mówiło.Każda Aes Sedai potrafiła sprawić, że królowa na tronie wyglądała przy nich jak byle dziewka.Dygnęła płytko, sztywno zginając głowę.Kiruna dla odmiany ewidentnie włożyła znaczny wysiłek w zapanowanie nad sobą; kiedy się odezwała, jej głos był twardy i zgrzytliwy.- Czy w takim razie musimy zwracać się do tych wartościowych kobiet Aielów o pozwolenie na zapytanie cię, czy jesteś już gotów do Uzdrawiania? Wiem, że Galina potraktowała cię paskudnie.Wiem, że całe ciało, od ramion po kolana, masz w ranach.Zgódź się na Uzdrawianie.Proszę.- Nawet to “proszę” zabrzmiało jak rozkaz.Przylepiona do boku Randa Min poruszyła się.- Powinieneś przyjąć to z wdzięcznością, tak samo jak ja, pasterzu.Przecież nie lubisz, gdy cię boli.Ktoś to musi zrobić, bo inaczej.- Uśmiechnęła się figlarnie, prawie tak, jak tamta Min, którą Perrin zapamiętał z czasów poprzedzających jej porwanie.-.bo inaczej nie zdołasz utrzymać się w siodle.- Młodzi mężczyźni i głupcy - rzuciła Nandera - niekiedy bez potrzeby obnoszą się z bólem niczym odznaką swej dumy.I swojej głupoty.- Car’a’carn - dodała sucho Sulin - nie jest głupcem.Ja tak uważam.Rand uśmiechnął się czule do Min, a Nanderę i Sulin obdarzył kwaśnym spojrzeniem, ale kiedy podniósł wzrok na Kirunę, jego oczy znowu przypominały kamienie.- Niech tak będzie.- Kiedy ruszyła z miejsca, dodał: - Ale nie ty.- Twarz jej tak zesztywniała, że wydawała się gotowa popękać.Taimowi usta drgnęły w krzywym półuśmiechu; podszedł do Randa, nie odrywając oczu od Kiruny.Rand wskazał ręką.- Ona.Podejdź tu, Alanno.Perrin wzdrygnął się.Rand wycelował rękę prosto w stronę Alanny, nawet nie zerknąwszy w jej stronę.Ten gest połaskotał coś ukrytego w jakimś zakamarku jego umysłu, ale nie umiał powiedzieć co.Taima też jakby poruszył, bo twarz tego człowieka stała się pustą maską i jedynie ciemne oczy pomykały od Randa do Alanny.Perrin nie potrafił inaczej określić woni, która podrażniła mu nozdrza, jak tylko słowem “zaskoczenie”.Alanna też się wzdrygnęła.Z jakiegoś powodu już od tego momentu przyłączenia się do Perrina w drodze do tego miejsca sprawiała wrażenie podminowanej, a jej spokój był w najlepszym razie cienką powłoczką.Teraz wygładziła spódnice, rzuciła butne spojrzenie w stronę, o dziwo, Kiruny i Bery, po czym zamaszystymi krokami podeszła do Randa [ Pobierz całość w formacie PDF ]