[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tam upuściła niesiony właśnie kamień, podniosła z ziemi następny i ruszyła w dół.Da’tsang zawsze czekała hańba bezużytecznej pracy, przynajmniej póki nie pojawiła się naprawdę dojmująca potrzeba.Tej kobiecie nie pozwolą unieść nawet kubka wody, jednak jej godziny wypełni bezcelowa mordęga, póki nie będzie gotowa eksplodować od zaznanej hańby.Słońce miało jeszcze sporo drogi do szczytu nieboskłonu, a takich dni czekało ją wiele.- Nie sądzę, byśmy doczekały się samopotępienia z jej własnych ust - oznajmiła Rhiale, stojąca obok Sevanny.-Efalin oraz pozostałe są prawie pewne, że otwarcie przyznała się do zabicia Desaine.- Ona jest moja, Sevanno.- Therava zacisnęła usta.Wcześniej mogła rościć sobie prawo do kobiety, ale teraz już nie.Da’tsang nie należeli do nikogo.-Zamierzałam ją ubrać w jedwabne szaty gai’shain - wymruczała.- Jaki jest cel tego wszystkiego, Sevanno? Oczekiwałam, że będę się musiała kłócić, aby jej nie podcięto gardła, ale nie o coś takiego.Rhiale przekrzywiła głowę, rzuciła spod oka spojrzenie na Sevannę.- Sevanna chce ją złamać.Długo rozmawiałyśmy o tym, co powinnyśmy zrobić, kiedy złapiemy jakąś Aes Sedai.Sevanna chce mieć wytresowaną Aes Sedai, która będzie nosić biel i jej służyć.Jednak Aes Sedai w czerni również się nadaje.Sevanna poprawiła szal na ramionach, zirytowana tonem tamtej.Nie był jawnie szyderczy, ale pobrzmiewała w nim aż nazbyt wyraźnie prześmiewcza nuta, że Sevanna chce wykorzystać zdolność przenoszenia Aes Sedai jako surogat własnego braku.Niewykluczone, że okaże się to możliwe.Obok trójki Mądrych przeszli dwaj gai’shain niosący wielką okutą mosiądzem skrzynię.Niscy, o bladych twarzach, mąż i żona, byli lordem i damą w kraju zabójców drzew.Oboje skłonili głowy pokorniej, niż to się kiedykolwiek mogło udać Aielowi w bieli, ich ciemne oczy zwężał strach przed ostrym słowem, znacznie mniej bali się rózg.Mieszkańców mokradeł można było ujeżdżać niczym konie.- Kobieta już jest wytresowana - warknęła Therava.- Spoglądałam w jej oczy.Jest niby ptak trzepoczący w dłoniach i lękający się odlecieć.- W ciągu dziewięciu dni? - zapytała z niedowierzaniem Rhiale, a Sevanna żywo pokręciła głową.- Ona jest Aes Sedai, Theravo.Sama widziałaś, jak jej twarz pobladła z wściekłości, kiedy ją oskarżyłam.Słyszałaś, jak się śmiała, kiedy mówiła o pozabijaniu Mądrych.-Prychnęła ze zniecierpliwieniem i złością.- I słyszałaś, jak nam groziła.-Ta kobieta była równie podstępna jak zabójcy drzew, mówiła o nagrodzie, a równocześnie groziła milcząco, na wypadek, gdyby wizja nagrody nie podziałała.Czegóż jednak innego można było się spodziewać po Aes Sedai? -Złamanie jej zabierze dużo czasu, jednak nawet gdyby miało to trwać cały rok, ta Aes Sedai będzie jeszcze błagać, by pozwolono jej słuchać poleceń.- A kiedy już się to stanie.Aes Sedai oczywiście nie mogły kłamać, wcześniej oczekiwała, że Galina zaprzeczy jej oskarżeniu.Jednak kiedy już przysięgnie posłuszeństwo.- Jeśli chcesz, by Aes Sedai słuchała twoich rozkazów - powiedział za nią męski głos - to mogę służyć ci pomocą.Sevanna z niedowierzaniem odwróciła się na pięcie i zobaczyła Caddara stojącego zupełnie spokojnie, a wraz z nim kobietę - Aes Sedai - Maisię; oboje odziani byli w ciemne jedwabie i świetne koronki, tak jak sześć dni wcześniej; każde z nich miało zupełnie nie pasujący do tego stroju pękaty worek zwisający na pasku z ramienia.Caddar smagłą dłonią podał jej gładką białą różdżkę, długą mniej więcej na stopę.- Jak się tu dostałeś?- zapytała, potem poczuła, jak usta zaciskają się jej w gniewie.Najwyraźniej dostał się tutaj tak samo, jak i przedtem przybył, jednak zaskoczyło ją jego pojawienie się w samym środku obozu.Porwała białą różdżkę, którą jej podawał, on zaś jak zawsze cofnął się na wyciągnięcie ramienia.- Po co tu przyszedłeś? - sprostowała swoje pytanie.- Co to jest? - Pałeczka, odrobinę węższa od przegubu jej dłoni, była gładka, wyjąwszy kilka dziwnych falistych symboli wyrytych na jednym spłaszczonym końcu.Dotykiem nie przypominała ani kości słoniowej, ani szkła.Palce czuły ziejący od niej chłód.- Możesz to nazwać Różdżką Przysiąg - odrzekł Caddar, ukazując zęby w grymasie, który bez wątpienia miał oznaczać uśmiech.-Nie dalej jak wczoraj dostała się w moje ręce i natychmiast pomyślałem o tobie.Sevanna musiała się przemóc, by zacisnąć na różdżce palce dłoni, która jakby kierowana własną wolą, pragnęła odrzucić ją na bok.Wszyscy wiedzieli, do czego służyła Różdżka Przysiąg Aes Sedai.Próbując nawet o tym nie myśleć, a cóż dopiero mówić, wsadziła ją za pas i odjęła dłonie.Rhiale spod zmarszczonych brwi patrzyła na różdżkę przy talii Sevanny, a potem powoli uniosła wzrok, by spojrzeć jej twardo w oczy.Z towarzyszeniem szczękania bransolet Therava poprawiła szal na ramionach, a potem uśmiechnęła się nieznacznie, lecz z wyraźną rezerwą.Nie mogła nawet marzyć o szansie, by jedna z nich choćby dotknęła przelotnie różdżki, być może żadnych szans, by którakolwiek z pozostałych Mądrych dała się na to namówić.Ale wciąż pozostawała Galina Casban.Któregoś dnia się załamie.Maisia o kruczoczarnych oczach, stojąca nieco z tyłu za Caddarem, uśmiechnęła się równie przelotnie, jak wcześniej Therava.Zobaczyła i zrozumiała.Czujnie obserwowała wszystko, co się wydarzy, a potem poinformuje o tym mieszkańca mokradeł.- Chodź - zwróciła się Sevanna do Caddara.- Napijemy się herbaty w moim namiocie.- Z pewnością nie podzieli się z nim wodą.Uniosła spódnice i-ruszyła w górę zbocza.Ku jej zaskoczeniu Caddar również okazał się spostrzegawczy.- Musisz tylko kazać swojej Aes Sedai - zaczął, z łatwością dotrzymując jej kroku, dzięki swoim długim nogom.Znienacka uśmiechnął się, ukazując pełen garnitur zębów i zerkając na Rhiale oraz Theravę, dodając: - albo dowolnej kobiecie, która potrafi przenosić, trzymać różdżkę i wypowiedzieć te obietnice, które chcesz od niej uzyskać, podczas gdy któraś z pozostałych przeniesie trochę Ducha w liczbę.To te znaki na końcu różdżki - dodał, znacząco unosząc brwi.- Możesz jej użyć również do uwolnienia od przysięgi, ale to będzie znacznie bardziej bolesne.Przynajmniej tak mi powiedziano.Palce Sevanny delikatnie musnęły różdżkę.Jednak bardziej szkło niż kość słoniowa, i naprawdę strasznie zimna.- Działa tylko na kobiety? - Pierwsza zanurkowała w otwór namiotu.Mądre i przywódcy społeczności wojowników już zniknęli, ale kilkunastu obróconych w gai’shain zabójców drzew pozostawało wciąż w środku, klęcząc cierpliwie pod jedną ze ścian.Nikt jeszcze nigdy nie trzymał dla samego siebie kilkunastu gai’shain, a ona miała znacznie więcej.Trzeba będzie jednak wymyślić dla nich jakieś nowe miano, ponieważ i tak nigdy nie zrzucą bieli.- Tylko na kobiety, które potrafią przenosić, Sevanno -odrzekł Caddar, wchodząc za nią do środka.Ton głosu tego człowieka był nieprawdopodobnie obraźliwy.Ciemne oczy jarzyły się nie skrywanym rozbawieniem [ Pobierz całość w formacie PDF ]