[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Od jak dawna interesowałeś się tymi sprawami, Arnie?Wzruszył lekko ramionami, ignorując pytanie.- Druga sprawa to zmiany, jakie LeBay kazał wprowadzić w seryjnym samochodzie - wtedy nie robiono tego modelu w takich kolorach.Starałem się zrekonstruować go raczej w takiej postaci, jaką on mu nadał, niż tak, jak zaprojektowali go chłopcy z Detroit.Musiałem mocno główkować, żeby to mi się udało.- Dlaczego zależało ci na tym, żeby wóz wyglądał tak jak wtedy, kiedy był u LeBaya?Ponowne wzruszenie ramion.- Nie wiem.Po prostu wydawało mi się, że tak będzie lepiej.- Cóż, w każdym razie odwaliłeś kawał dobrej roboty.- Dziękuję.Michael przechylił się na stronę kierowcy, spoglądając na tablicę przyrządów.- Na co patrzysz? - zapytał odrobinę zbyt ostro Arnie.- Niech mnie szlag trafi! - wykrzyknął jego ojciec.- W życiu nie widziałem czegoś podobnego.- O czym mówisz? - Arnie spojrzał na przyrządy.- Aha, o liczniku mil.- Przesuwa się do tyłu, prawda?Istotnie, licznik mil przesuwał się do tyłu; wtedy, wieczorem l listopada, pokazywał 79 500 z niewielkim hakiem.Michael zobaczył, jak cyfry w ostatnim okienku oznaczającym dziesiąte części mili zmieniają się z 2 na l, a potem na 0.Kiedy zamiast 0 pojawiło się 9, stan licznika zmniejszył się o jedną milę.Michael roześmiał się.- Przeoczyłeś to, synu.Arnie uniósł nieco kąciki ust.- Zgadza się.Will twierdzi, że gdzieś skrzyżowały się linki, ale chyba nie będę w tym grzebał.To nawet przyjemne widzieć, jak samochód młodnieje z dnia na dzień.- Czy choć dobrze pokazuje?- Hę?- Gdybyś na przykład pojechał z domu na stację kolejową, czy licznik cofnąłby się dokładnie o pięć mil?- Aha, rozumiem.Nie, nic z tych rzeczy.Z każdą przejechaną milą cofa się o dwie albo trzy, czasem nawet o więcej.Prędzej czy później linka pęknie i wtedy założę nową tak, jak trzeba.Michael, który podczas swojej kariery kierowcy przeżył dwa lub trzy pęknięcia linki prędkościomierza, spojrzał na strzałkę w przekonaniu, że ujrzy charakterystyczne drżenie świadczące o zbliżającej się awarii.Jednak strzałka trwała w doskonałym bezruchu pokazując nieco ponad czterdzieści mil na godzinę.Wyglądało na to, że prędkościomierz jest w porządku i że kłopoty dotyczą wyłącznie licznika mil.Zresztą, czy Arnie naprawdę przypuszczał, że ta sama linka obsługuje oba urządzenia? Na pewno nie.Michael roześmiał się i powiedział:- Niezwykła sprawa, synu.- Dlaczego jedziemy na lotnisko? - zapytał Arnie.- Zafunduję ci na trzydzieści dni miejsce na parkingu.Pięć dolarów.Taniej niż u Darnella.Będziesz mógł korzystać z samochodu, kiedy zechcesz, bo na lotnisko dojeżdża autobus.Jest tam nawet pętla, jeśli się nie mylę.- To najbardziej zwariowany pomysł, o jakim w życiu słyszałem! - wykrzyknął Arnie, skręcając gwałtownie w opustoszały podjazd przed pralnią chemiczną i zatrzymując samochód.- Mam tłuc się dwadzieścia mil autobusem, kiedy przyjdzie mi ochota pojechać gdzieś moim wozem? Przecież to coś jak z “Paragrafu 22”! Nie ma mowy!Otwierał już usta, by powiedzieć coś jeszcze, kiedy nagle poczuł na karku ciężką dłoń.- Posłuchaj mnie - warknął Michael.- Jestem twoim ojcem, więc lepiej mnie posłuchaj.Matka miała rację, Arnie.W ciągu ostatnich kilku miesięcy stałeś się zupełnie nierozsądny, a nawet bardziej niż nierozsądny.Po prostu zdziwaczałeś, i tyle.- Puść mnie! - stęknął Arnie, usiłując uwolnić się z uchwytu.Michael nie cofnął ręki, ale nieco zmniejszył nacisk.- Wyjaśnię ci to dokładniej - powiedział.- Rzeczywiście, lotnisko jest daleko od domu, ale dojedziesz tam za te same dwadzieścia pięć centów, które kosztuje cię podróż do Darnella.Jasne, że mógłbyś znaleźć bliżej jakiś płatny parking, ale w mieście zdarza się więcej włamań do samochodów i kradzieży niż na peryferiach.W porównaniu z tym lotnisko wydaje się zupełnie bezpieczne.- Żaden płatny parking nie jest bezpieczny.- Ale ten akurat jest tańszy od śródmiejskich i znacznie tańszy od Garażu Darnella [ Pobierz całość w formacie PDF ]