[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy schodził, zgubiła lalkę.“Melissa! - krzyknęła.- Upuściłam Melissę Sweetheart.Podnieś ją, tato.Proszę”.“Nie! - krzyknął policjant.- Wsiadajcie do samochodu, do samochodu, już! Ja podniosę lalkę!”Ralph wślizgnął się do radiowozu, osłaniając dłonią głowę córki i zmuszając ją, żeby się pochyliła.Za nim wsiadł David, po Davidzie zaś Ellie.Tylne siedzenie zasłane było papierami, oparcie siedzenia kierowcy wygięło się w łuk pod ciężarem wielkiego gliny.Gdy tylko Ellen wciągnęła nogi, policjant zatrzasnął drzwiczki i pędem obiegł samochód.“Lissa! - krzyknęła Kirsten i w jej głosie brzmiało prawdziwe cierpienie.- Zapomniał o Lissie!”Ellie sięgnęła do klamki, zamierzając uchylić drzwi i złapać laleczkę - z pewnością żaden psychopata nie jest wystarczająco szybki, by wymierzyć i strzelić w czasie potrzebnym do podniesienia lalki - a potem wyprostowała się i spojrzała na Ralpha.“Gdzie tu są klamki?” - zdumiała się.Drzwi od strony kierowcy otworzyły się z trzaskiem.Gliniarz wpadł do radiowozu jak bomba.Oparcie jego siedzenia wygięło się jeszcze trochę, przyciskając Ralphowi kolana.Ralph skrzywił się; dobrze przynajmniej, że nóżki Kirsten wisiały między jego nogami.Nie to, by mała zachowywała się spokojnie, o nie.Wiła się i wyrywała mu, wyciągając rączki do matki.“Lala, mama, lala, moja Melissa.”“Panie władzo.” - spróbowała Ellen.“Nie mamy czasu - odparł policjant.- Nie mogę.Tak!”Zawrócił pośrodku drogi i w chmurze kurzu ruszył na wschód.Radiowóz przez chwilę jechał w poślizgu.Kierowca szybko odzyskał nad nim kontrolę, przyspieszył jeszcze i w tym momencie Ralph uświadomił sobie, jak szybko wszystko się zdarzyło.Przecież niespełna dziesięć minut temu siedział jeszcze za kierownicą kampera i właśnie miał zaproponować synowi grę w dwadzieścia pytań.Nie dlatego, że bardzo chciało mu się zagrać, ale dlatego, że tak strasznie się nudził.No, nuda minęła jak ręką odjął.“Melissa Sweeeetheaaart!” - krzyknęła Kirstie i rozpłakała się.“Spokojnie, Słodyczku” - powiedział David.Zawsze tak nazywał siostrę.Była to jedna z tych dziwnych, a tak licznych jego cech, rodzice bowiem nie wiedzieli, skąd się wzięło to imię.Ellen myślała, że uważa siostrę za słodką istotkę, ale kiedy pewnego wieczoru spytała go o to otwarcie, jej syn tylko uśmiechnął się tym swoim zniewalającym, krzywym uśmieszkiem.“Nie uważam, żeby była aż tak słodka” - powiedział i nie chciał dodać nic więcej.“Ale przecież.Lissa leży w tym okropnym.w tym brudnym brudzie!” - siostra spojrzała na niego załzawionymi oczkami.“Wrócimy i zaraz ją umyjemy, wiesz?”“Obiecujesz?”“Aha.Pomogę ci nawet umyć jej głowę”.“Prellem?”“Aha” - powtórzył David i pocałował ją w policzek.“A co będzie, jak przyjdzie zły człowiek? - nie dawała mu spokoju Kirsten.- Zły, brzydki człowiek jak to Wielkie Straszydło? Co będzie, jeśli porwie Melissę?”David zakrył usta dłonią, by mała nie dostrzegła na nich cienia uśmiechu.“Nie porwie - powiedział, spoglądając we wsteczne lusterko radiowozu.Próbował uchwycić wzrok gliniarza.- Prawda?”“Nie porwie - potwierdził gliniarz.- Człowiek, którego szukamy, nie porywa laleczek”.W jego głosie Ralph nie zdołał wychwycić nawet cienia humoru.Gliniarz mówił jak Joe Friday.Interesują nas wyłącznie fakty, proszę pani.Zwolnili lekko przy drogowskazie z napisem Desperation, a potem przyspieszyli, skręcając jednocześnie w prawo.Ralph zaparł się w siedzeniu błagając opatrzność, by okazało się, że wielkolud jednak wie, co robi, by nie fiknęli kozła.Lewe koła uniosły się chyba lekko, opadły i już mknęli na południe.Na horyzoncie wznosił się w niebo wielki ziemny wał; nie oświetlona słońcem strona pocięta była krętymi wykopami jak bliznami.“Więc kim jest? - spytała Ellen.- O co chodzi z tym kimś? I jakim cudem wszedł w posiadanie tego czegoś, czego wy używacie do zatrzymywania uciekających samochodów? Tego.tego.”“Drogowego dywanu, mamo” - podpowiedział jej David.Przesuwał palcami w górę i w dół po oddzielającej ich od kierowcy metalowej siatce i wcale się nie uśmiechał.Na jego wargach nie było śladu uśmiechu.“W taki sam sposób, w jaki wszedł w posiadanie samochodu, którym jeździ, i broni, z którą się obnosi, proszę pani.- Mijali parking Grzechotnika, a teraz za oknami samochodu przemknęła kwatera główna Korporacji Górniczej Desperation.Przed nimi stało te kilka budynków użyteczności publicznej miasteczka.Żółte światło błyskało nad skrzyżowaniem, pod setkami tysięcy kilometrów kwadratowych niebieskiego niczym sprane dżinsy nieba.- Jest policjantem.A jedną rzecz, Carverowie, mogę wam powiedzieć na pewno: kiedy macie przed sobą szalonego gliniarza, macie kłopoty”.“Skąd zna pan nasze nazwisko? - zainteresował się David.- Nie prosił pan taty o prawo jazdy, więc skąd zna pan nasze nazwisko?”“Zobaczyłem je, kiedy twój tata otworzył drzwi, młodzieńcze [ Pobierz całość w formacie PDF ]