RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mówią, że „piękny pokój” to taka wirtualna projekcja z ekstra aparaturą, podobno z dotacji Światowej Organizacji Zdrowia.Kładą cię tam, podłączają, zamawiasz sobie scenerię.Las w słońcu albo plażę na Bahamach, albo dżunglę, albo może komnatę szkockiego zamku w ciemny, jesienny wieczór.Niektórzy wolą na pewno panienki, oczywiście można, bo wszystko można.Elektronika wchodzi, las pachnie rozprażoną korą, morze szumi, czujesz słoną bryzę, trzaskają polana w kominie i paruje wino z korzeniami albo wydaje ci się, że odwalasz ostatniego sztosa - głos Babilona nabrał tonu tkliwego i przepojonego nutą tęsknoty.- Tak możesz podobno godzinami, długo, ile chcesz.A potem dajesz tylko jedną komendę i powoli zapominasz, kim jesteś, ile masz lat, jak obrzydliwie wyglądasz.Wtapiasz się w to otoczenie i nawet nie zauważasz, kiedy już minąłeś.- Matko, co za pierdoły! - Irek parsknął śmiechem.- Co za pierdoły! Z pięćdziesiąt lat temu.Gdzie tam pięćdziesiąt! Za PRLu jeszcze słyszałem takie słuchowisko w radiu, w Trójce, w Powtórce z rozrywki!- Nie wiem, ja tam żadnej Trójki nie słuchałem - warknął Babilon obruszony.- Ale jak na mnie przyjdzie czas, to się sam zgłoszę.A co! Ja tam się nie dam kostusze ani choróbskom przechlapać.Pan, kurczę mać, jestem! Gdzie spojrzeć, mam prosto! - dodał z pasją.Tym razem atak nastąpił na wysokości serca.Ból promieniował spod mostka, płonął i przygasał między łopatkami jak rozdmuchiwany żar.Nie można było oddychać.Każde poruszenie klatką piersiową sprawiało wrażenie stalowego klina wbijanego na skos, przez przeponę, kości kręgowe, i przygważdżającego do łóżka.Przechylił lekko głowę, złożył usta, jakby chciał zagwizdać, i ostrożnie wciągał wąskie strużki powietrza.Rozpalona do czerwoności tama zaległa w poprzek ciała, od pachy do pachy.Wydawało mu się, że za nią nie ma niczego.Nie czuł brzucha i nóg; czuł wilgoć, lepkość kałuży.Nie był pewien, czy to pot, czy też stracił już władzę nad pęcherzem.- Babilon!.jęknął.Tamten jednak spał, odwrócony plecami.Irek nadludzkim wysiłkiem podniósł ręce do góry i po paru próbach namacał przycisk dzwonka.Siostry zwykle nie przychodziły, ale kiedy nacisnął raz, drugi, a potem jeszcze kilka razy, usłyszał kroki i zobaczył za szybą ciemną sylwetkę.To była doktor Gudrun.W półmroku gęstwina jej cienkich warkoczyków opalizowała zmiennymi kolorami, piękną głowę oplatały smugi fioletu, błękitu, żółci, jasnej zieleni.- Chyba znowu masz problem bólu?Nie odpowiedział.Ścisnął czubki jej palców.Były chłodne i miały gładkość kredowego papieru.- Spacerowanie w twojej sytuacji nie jest najlepszym pomysłem - powiedziała, przesuwając czytnikiem po jego piersiach i ramionach.Potem zrobiła zastrzyk.Zniósł to o wiele gorzej niż poprzednio.Nie mógł już powstrzymać ślinotoku.Poduszka po paru minutach stała się mokra i napęczniała.Chwyciły go torsje, których też, w przeciwieństwie do poprzedniego razu, nie mógł opanować.Wszyscy przykryli się z głowami, udając, że śpią i niczego nie słyszą.Wymioty były jednak prawdziwą erupcją radości.Ból odchodził, przychodziła lekkość.Czuł się tak, jakby do wiadra, nadstawianego przez krzywiącą się z obrzydzenia pielęgniarkę, wraz z ohydną, słodką strugą uciekło całe cierpienie i strach.Bez niczyjej pomocy dotarł pod prysznic i drżąc na całym ciele, umył się od stóp do głów.Kiedy zaspana, naburmuszona kobieta z siwym paskiem włosów przez środek wygolonej czaszki i miedzianym kółkiem przebijającym brew przyniosła świeżą pościel, mógł przeżyć zapomnianą rozkosz ciepła miękkiego posłania, opadania ciężkich powiek, wchodzenia w spokój, jaki przynosi ciemność.Przetrwał resztę tej nocy najlepiej, jak tylko można - bez snów.Rano, po obchodzie, w czasie którego Tubiełło zatrzymał się przy nim tylko przez chwilę, puszczając oko błyszczącą pomarańczowo powieką, wyszedł na taras.Tym razem nie był sam.W rogu kolebał się na ażurowym fotelikustary ksiądz.Podwinął sutannę, zdjął buty, chude jak piszczele bose nogi wystawił ku słońcu między kratami bariery.Irek nie zwracał na niego uwagi [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl