[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nawet sześćdziesiąt lat rozczarowań i nudy okazało się lepsze niż sześćdziesiąt sekund absolutnego bólu.Nie było odpowiedzi.Jack nasłuchiwał, ale w ścianach nie zabrzmiał dźwięk szszszszsz, nie dosłyszał żadnego ostrzegawczego przesuwania się ludzkich ciał przez twarde cegły i twardy beton.- Może lepiej powinniśmy sprawdzić piwnicę - zaproponował, choć ta piwnica była ostatnim miejscem na całej planecie, do którego chciałby się udać.- Tam właśnie próbowali wciągnąć mnie w podłogę i tam znalazłem zabawkę Randy'ego.- Zaczekaj - powiedział ojciec Bell podnosząc rękę.- Coś wyczuwam, jestem tego pewien.Jack czekał nasłuchując.- No, nie wiem, ojcze.Niczego nie słyszę.Mijały chwile w miękkiej, szeleszczącej ciszy, jak w nocy na publicznym placu, po którego płytach wiatr niesie wyrzucone gazety.Deszcz i nerwowy stuk otwartych drzwi na dole.Ojciec Bell zbliżył się do nakreślonego na ścianie pantakla.- To jest wejście do tamtego świata - powiedział.- Brama piekielna, rozumiesz? Daje dostęp do labiryntu, labirynt zaś ze swej strony doprowadza do miejsca przecięcia linii ley.Stamtąd zaś.no cóż, przyjacielu.stamtąd możesz podróżować, dokąd tylko sobie życzysz.- Położył dłonie płasko na pantaklu i przyjrzał mu się z poważną twarzą.- W piętnastym wieku okultyści całkiem rzeczowo traktowali przechodzenie z jednego żywiołu do innego.Widzieli żywioły po prostu jako swego rodzaju drabinę, po której można podążać w górę z mieszczącego się na dnie, zorientowanego na materię świata podziemnego aż do eterycznych sfer niebios u jej szczytu.Przy zapewnieniu właściwych warunków dusza ludzka mogła zamieszkiwać każdy z tych żywiołów, tak łatwo jak ryba pływa po oceanach.Jack obejrzał się z niepewną miną.- Chciałbym tylko dowiedzieć się, w jaki sposób Quintus Miller i cała reszta naprawdę dostała się do wnętrza ścian.Mówisz, że to jest brama.Ale jak ona działa? Przecież nie można ot tak dać kroku i znaleźć się wewnątrz twardej cegły, prawda?Ojciec Bell nie przestawał przesuwać dłoni po rysunku na tynku.- To się już zdarzało.Niektóre z relacji na ten temat są starożytnymi legendami, jak ta o Tezeuszu wchodzącym do labiryntu na Krecie, by zabić Minotaura.Inne są znacznie bliższe naszej epoce, jak ta o Szczurołapie z Hamelin, który wprowadził wszystkie dzieci z miasteczka w litą skałę.- Ale jak to się robi?- Istnieją rytuały dla wchodzenia w świat podziemny, podobnie jak istnieją rytuały, by dostać się do nieba.W istocie różnica między nimi jest bardzo mała.W nawie katedry w Chartres we Francji znajduje się labirynt, a gdy się nim podąża, wykonuje się figury obrzędowego tańca, stanowiącego część procedury dla osiągnięcia stanu boskiej duchowości.Jack uderzył pięścią w ścianę.- Przecież to tylko cegła, na miłość boską! Nie ma nic duchowego w cegle.To nie jest stan ducha, to spieczona na twardo glina!- Jeśli Quintus Miller to potrafił - rzekł ojciec Bell - potrafimy i my.Musimy poszukać w bibliotece Elmera Estergomy.Zapewne znajdziemy tam stosowne obrzędy.Jack cofnął się.Zaczął się zastanawiać, czy przywiezienie ojca Bella do Dębów było rzeczywiście tak dobrym pomysłem.Chociaż w ścianach rozległy się drapania i szelesty i cały budynek wydawał się podniecony, Quintus Miller i jego orszak pozostawali dobrze ukryci; nie było też ani śladu Randy'ego czy wskazówek od Lestera lub kogokolwiek innego, w jaki sposób mógłby go odzyskać.- Lester! - wrzasnął.- Lester, przyprowadziłem ci księdza! Nadal żadnego odzewu.Jack poczuł w gardle zimne uczucie kompletnej rozpaczy.- Lester! - powtórzył.- Lester, słyszysz mnie, do diabła? Obiecałeś zwrócić mi syna!Prawie natychmiast w odpowiedzi na jego wołanie ściana wewnątrz pantakla zaczęła się płynnie uwypuklać.Przybrała kształt twarzy ludzkiej.Twarzy chłopca.twarzy Randy'ego.Jack wpatrywał się w nią nieruchomo, z mieszaniną lęku i oczekiwania.Może Lester dotrzyma jednak słowa i wypuści Randy'ego.Jedyny kłopot w tym, czego oczekuje w zamian.Twarz z białej farby otworzyła swe oczy z białej farby.Tato? Nie podoba mi się tu.Proszę, pomóż mi.Brzmiało to jak stare nagranie na taśmie głosu Randy'ego.Jack zrobił parę kroków do przodu, ale ojciec Bell złapał go za rękę.- Nie.jeszcze nie teraz.To może być jakiś podstęp.Quintus był zawsze bardzo przebiegły.Tato - błagał Randy.- Musisz mi pomóc.Proszę, tato, pomóż mi!- A co chcesz, żebym zrobił, kosmonauto? - zapytał go Jack.„Kosmonauta” był czułym przezwiskiem, które Jack nadał Randy'emu, gdy ten był bardzo mały, a ojciec podrzucał go chichoczącego w powietrze.Tato, oni chcą być wolni.Ojciec Bell chwycił Jacka jeszcze mocniej za rękę.- Nie! - wyszeptał.- Nie możesz ich wypuścić! To by było absolutne szaleństwo! Będą mordować, będą gwałcić! Nie masz pojęcia, jacy oni są! Trudno ich nazwać ludźmi!Proszę, tato - błagała maska twarzy Randy'ego.- Dobra, posłuchaj - odezwał się Jack do ojca Bella.- Mówisz, że jeśli ich wypuścisz, rozszaleją się.Ale co oni tak naprawdę mogą zrobić? Są zapóźnieni w rozwoju umysłowym.Byli tu zamknięci ponad sześćdziesiąt lat.Essie Estergomy powiedziała, że niektórzy z nich są także inwalidami fizycznymi, a połowa z nich jest całkiem goła.Co mogą zrobić? Jeśli uciekną, wyłapie ich policja, nim zdołasz o tym pomyśleć.Szczególnie jeśli uprzedzimy policję, czego ma oczekiwać.Ojciec Bell nadal nie wypuszczał jego rękawa.- Jacku Reed, nie masz pojęcia, jacy oni są silni i jacy są dogłębnie źli.Jak sądzisz, czemu ich przysłano tu, do Dębów? Czy widziałeś tę metalową siatkę, kryjącą okna na klatkach schodowych? Czy widziałeś, jak jest powgniatana? Mieli zwyczaj rzucania się na nią całym ciałem ze szczytu schodów.W jednej chwili uśmiechali się, rozmawiali i śmieli tak trzeźwo, jak wszyscy, a w następnej roztrzaskiwali o siatkę i staczali ze schodów, wrzeszcząc, trzęsąc się i tocząc pianę z ust.Jack ruchem głowy wskazał twarz Randy'ego w ścianie.- Tam jest mój chłopiec, ojcze Bell - powiedział głosem drżącym ze zmęczenia i emocji.- To mój syn.- Wiem i rozumiem, co przeżywasz.Ale musimy znaleźć inny sposób na wydostanie go stamtąd.Nie możemy posunąć się do wypuszczenia Quintusa Millera.- Masz na myśli, że to ty nie możesz się posunąć.Nozdrza ojca Bella rozszerzyły się z gniewu.- Doskonale, jeżeli tak sobie chcesz, to ja nie mogę się posunąć.I więcej, nie mogę przyjąć za to odpowiedzialności.- Czy cię o to prosiłem? - odrzucił Jack.Tato - wyszeptał Randy.- Proszę, tato, zrobią mi krzywdę, jeśli ty odmówisz [ Pobierz całość w formacie PDF ]