RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Teraz oddaliła się pod jakimś pozorem i czmychnęła za namiot, gdzie czekał na nią Sam.- Udało się? - spytała cicho.- - Tak, jeśli się nie mylę.- Jakże się cieszę! Każę zaraz moim ludziom ukryć to w bezpiecznym miejscu.- Jesteś ze mnie zadowolona, córeńko?- Nawet bardzo!- Chwała Bogu, Bogu dzięki! Czy masz dla mnie jeszcze jakieś zlecenie? Czy mam może ukraść carowi sygnet z palca? Albo chińskiemu cesarzowi.- Przestań! - szeptała Karpala rozśmieszona.- Chcę, żebyś teraz poszedł spać.Już dosyć dla nas uczyniłeś.- Spać? Teraz? Ani mi to w głowie.Nie położę się wcześniej, aż naczelnik i jego syn nie pójdą do domu.Muszę koniecznie wiedzieć, czy od razu odkryją, co zaszło w ich domu.Jednak gościom zdawało się bardzo podobać w namiocie tejsza, ponieważ dawno minęła jedenasta, kiedy się wreszcie pożegnali.Sam skradał się za nimi.Will i Dick chcieli mu towarzyszyć, ale mały traper odradził im to.Doszedł do budynku rządowego nie spotkawszy po drodze nikogo.Jedynie w oknach pokoju dziennego świeciło się światło.Najprawdopodobniej nikt nie wchodził jeszcze do sypialni i należało przypuszczać, że isprawnik po tak obfitym spożyciu alkoholu zrezygnuje dzisiaj z obchodu i położy się szybko spać.Sprytny figiel nie zostanie więc dziś odkryty.Sam zapuścił się jeszcze w boczną uliczkę, do drewnianego płotu.Furtka była zamknięta.Przez dziurę w płocie sięgnął do środka i otwarł ją.Kiedy wszedł do ogródka, zobaczył, że wszystkie skradzione przedmioty zostały już stamtąd zabrane.Buriaci uporali się z tym nadzwyczaj sprawnie.a car jest dalekoW drodze powrotnej do obozu Sam Hawkens usłyszał w pobliżu gospody tętent dwóch koni.Stanął i nadstawił uszu.Jeźdźcy rozmawiali ze sobą.- Teraz prosto, obok gospody! - powiedział jeden z nich.- Stamtąd jest jeszcze tylko parę kroków do budynku rządowego.- Przyjmą tam gościa?- Tak, panie, trzeba jechać tam, w lewo!Ale w tej samej chwili stanął im na drodze mały traper.- Stop! - zawołał po angielsku.- Właściwa droga nie wiedzie w lewo, lecz w prawo, mister Adlerhorst!Herman natychmiast rozpoznał głos Sama.- Sam, to pan? Czyżby stał pan tutaj na straży?- Nie.Przechodziłem tędy przypadkiem i usłyszałem stukot końskich kopyt.Nie oczekiwałem pana tak szybko.- Załatwiłem moje interesy w Chabarowsku o pół dnia wcześniej, niż planowałem.Dlatego przyjechałem już dzisiaj.- Tak samotnie w obcym kraju? Do tego nocą?- Ten człowiek bardzo dobrze zna drogę.Wynająłem go na ostatnim popasie.- Każ swojemu przewodnikowi zatrzymać się w gospodzie i niech weźmie ze sobą konie! Znajdzie się w dobrych rękach, jeśli się nie mylę.- Zna pan gospodarza?- Tak.Niech się pan nie martw!Herman zeskoczył z siodła, potrząsnął dłoń Sarna i udał się z nim do gospody.Gospodarz pośpiesznie spełnił wszelkie życzenia obcego.Kiedy Adlerhorst przekonał się, że kozakowi niczego nie brakuje, a i konie mają właściwą opiekę, opuścił wraz z Samem gospodę.W ostatnim czasie Herman zmienił się na korzyść.Zmęczenie wywołane tygodniami pełnymi przygód nie przeminęły tak całkiem bez śladu, lecz nadały jego rysom charakter bardziej męski i zdecydowany, a cień smutku w oczach zdradzał, że nie tylko cielesny mozół przyczynił się do procesu dojrzewania tego młodego Niemca.- No więc, niech pan opowiada! - zaczął.- Dowiedział się pan czegoś?- Tylko spokojnie! - śmiał się Sam.- Proszę zaczekać, aż będziemy wszyscy razem! Wcześniej nie powiem ani słowa.- Dokąd mnie pan prowadzi?- Za miasto, do obozu Buriatów.Tam rozbiliśmy nasz wigwam.- Jak to się stało, że trafiliście do Buriatów? Myślałem, że poszukiwania przeprowadzać lepiej tutaj.- Pshawl Nie rozumie pan.Sam Hawkens wie, co robi.A więc cierpliwości.Wkrótce dojdziemy do obozu!- To brzmi bardzo tajemniczo.Nie mogę się doczekać waszej opowieści.·- Good - lackl Proszę nie oczekiwać zbyt wiele! Przybyliśmy tu dopiero wczoraj, jeśli się nie mylę.Proszę mi lepiej powiedzieć, dlaczego chciał pan się zatrzymać w budynku rządowym.- Miałem ku temu szczególne powody.Na ostatnim popasie spotkałem pełnomocnika rządu, który z polecenia namiestnika Irkucka podróżuje po kraju i ^dogląda porządku.Jest wyposażony w nadzwyczajne pełnomocnictwa i przybędzie tu jutro, żeby złożyć wizytę tutejszemu naczelnikowi powiatu.Sam Hawkens gwizdnął cicho przez zęby.- Zjawi się w samą porę.- Co pan ma na myśli?- O tym później! Sądzę, że dla naczelnika warzy się piwo, którego nie chciałbym pić, hihihihi! Ale proszę opowiadać dalej!- Moje wyśmienite dokumenty podróżne wywarły na tym urzędniku duże wrażenie.Dlatego też [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl