[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale aż dwanaście? Oznaczałoby to, że ślizgacz nadaje się teraz do ładowania i przeglądu.Westchnęła.Będzie trzeba zapytać po powrocie Kaia.Może źle coś ustawiła albo też ktoś jeszcze korzystał ze ślizgacza pod jej nieobecność.Z cierpliwością godną absolutnego podziwu pokazała Bonnardowi, jak obsługuje się przyrząd do oznaczania zwierząt, Cleiti, jak funkcjonuje indykator, i Terilli, w jaki sposób sprawdzać, czy działają kamery, gdy będą przelatywać nad nieznanym terenem.Dzieciaki były oczywiście zachwycone odpowiedzialnymi zadaniami i nadzwyczaj uważnie przysłuchiwały się Varian, która wyjaśniła im zasady sondowania obszaru, gdzie mogą występować drapieżniki.Varian ze sceptycyzmem odnosiła się do ich zapału, podejrzewając, że wygaśnie, gdy tylko “nowe zadania" staną się monotonną rutyną.Musiała jednak przyznać, że entuzjastyczna wesołość dzieci stanowiła dla niej niezwykle miłą odmianę po śmiertelnej powadze grawitantów, jej zwykłych towarzyszy.Dzieci nie miały jeszcze okazji dokładnie przyjrzeć się naturalnemu środowisku na tej niepokalanej planecie, ponieważ dotąd odbyły tylko jedną wycieczkę.Gdy Varian zataczała kółko nad obozem, ślizgacz trząsł się od ich śmiechu i radosnej paplaniny.Z początku niewiele można było zobaczyć.Większość napotkanych zwierząt była skromnych rozmiarów i z łatwością chowała się przed wścibskim wzrokiem ludzi.Bonnard nie posiadał się więc z radości, gdy w końcu udało mu się oznaczyć kilka nadrzewnych stworzeń.Musiały prowadzić nocny tryb życia, skoro nawet nie poruszyły się, gdy ślizgacz przelatywał nad nimi.Ter Ola od czasu do czasu poważnym głosikiem donosiła, że kamery działają jak należy, ale jej zdaniem szczegółów nie sposób będzie zobaczyć, gdyż roślinność jest zbyt gęsta.Gdy zawrócili w kierunku złoża uranitytu, szum ślizgacza wypłoszył stado rączych, miniaturowych zwierzątek, które Bonnard natychmiast z pasją oznaczył, a Terilla z nie ukrywaną dumą sfilmowała.W końcu i Cleiti, mocno już poirytowana sukcesami swych rówieśników, miała powód do dumy.Znajdujący się w jej pieczy indykator wykazał obecność jakichś podziemnych istot.Nie wychodziły z ukrycia, wystarczyły jednak wskazania indykatora, by domyślić się, że muszą to być niezwykle drobne, raczej bojaźliwe nocne Marki, zapewne z gatunku ryjących, które nie powinny stanowić zagrożenia dla obozu.Prawdę powiedziawszy, Varian musiała przyznać, że w okolicy złóż uranitytu nie zamieszkiwał żaden gatunek, który z racji swoich rozmiarów i trybu życia, zwłaszcza zaś diety, mógłby stwarzać poważniejsze problemy.Oczywiście, wielkość zwierzęcia nie jest wprost proporcjonalna do jego drapieżności, nie omieszkała wyjaśnić swym podopiecznym.Czasem najmniejsze bestyjki są najbardziej niebezpieczne.Duże drapieżniki bywają za to hałaśliwe - łatwo można usłyszeć ich ciężkie kroki i umknąć.Bonnard przyjął pomysł ucieczki z lekceważącym prychnieciem.- Chyba wolę rośliny niż zwierzęta - szepnęła Terilla.- Rośliny mogą być równie groźne - odparł Bonnard mentorskim tonem.- Tak jak mieczowniki? - zapytała Terilla tak niewinnie, że Varian, dusząc się tłumionym śmiechem, byłaby w stanie podać w wątpliwość oczywistą złośliwość tego pytania.Bonnard burknął tylko coś pod nosem na wspomnienie o swym bolesnym spotkaniu z ową roślinką i wpatrując się nienawistnie w Terillę, usiłował wykoncypować odpowiedź, której zjadliwość okazałaby się dla dziewczynki śmiertelna.- Uwaga na indykator! - rzuciła pośpiesznie Varian, by uprzedzić wybuch sprzeczki.Ślizgacz przelatywał właśnie nad obszarem porośniętym przysadzistymi drzewami i gęstym podszyciem.Indykator rozbuczał się tak głośno, że należało bliżej przyjrzeć się jego odkryciu.Okolica była skalista i dość stroma, co sugerowało, że tutejsi mieszkańcy nie należą do gatunku przeżuwaczy.Szum ślizgacza nie wypłoszył zwierząt z ich kryjówek, ale Varian uznała, że teren znajduje się wystarczająco daleko od złóż rudy, by nie stanowić istotnego niebezpieczeństwa dla obozu.Zanotowała tylko współrzędne.Gdy grupa ekspedycyjna utworzy się wreszcie, będzie można zająć się bliżej tutejszą fauną.Ogólnie rzecz biorąc, na Irecie liczba drapieżników i związany z tym stopień śmiertelności wśród pozostałych zwierząt były niezwykle wysokie, jednak nie powinno się przesadzać z ostrożnością.Gdyby Kai ulokował obóz dość wysoko, by uniknąć najgroźniejszych drapieżników, osłona siłowa wystarczyłaby, by odstraszyć jadowite insekty i mniejsze zwierzęta [ Pobierz całość w formacie PDF ]