[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ta.osoba.przyjeżdża tylko na pewien czas, umocnić twoją pozycję tak, by nikt już nie traktowal cię lekceważąco, nie prowokując przy tym incydentu.A tą osobą jest Solaris.Karal ucieszył się, że siedzi; jeszcze bardziej z tego, że w tej chwili akurat nie pił, gdyż na pewno zakrztusiłby się.- Solaris? - zapytał oszołomiony.- Solaris? Chce złożyć oficjalną wizytę.- Czy może? Czuje się wystarczająco bezpiecznie? Panowanie Solaris na pewno nie zaliczało się do tych, którym nic nie zagraża i nic nimi nie wstrząśnie.W przeszłości kilka razy tylko szczęśliwy przypadek - albo interwencja Vkandisa - utrzymały ją na Słonecznym Tronie.O tak, czuje się bezpieczna - czy w głosie Altry zabrzmiał chichot? - Wierz mi.Kars leży bliżej Równin Dorisza niż Valdemar, choć dalej od jeziora Evendim - a przed postawieniem falochronów działy się tam rzeczy.bardzo ciekawe.W Karsie nie ma mężczyzny, kobiety ani dziecka, które nie zdawałoby sobie sprawy z tego, że uratował je sojusz.- Aha.- Teraz Karal przełknął łyk herbaty, zarówno dla uspokojenia nerwów, jak i żołądka.Była to ważna informacja, ale nie dokładnie to, co chciał usłyszeć.Częściowo miał nadzieję, że Karsowi, z powodu dużej odległości od jeziora Evendim, zostaną oszczędzone najgorsze skutki burz.Najwidoczniej bliskość Równin Dorisza powodowała taki sam efekt.Nie pamiętał modelu; nie pamiętał, ile fal przecinało się nad terytorium Karsu, a właśnie na miejscach przecięcia fal burze powodowały największe szkody.Altra mówił dalej, nie zwracając uwagi na zmarszczone czoło Karala.Uważa, że nadszedł czas, by poznała Selenay osobiście oraz by Selenay poznała ją.- Trudno się z tym nie zgodzić, przyznaję - powiedział szczerze Karal.- Jeśli sytuacja znów się zaostrzy, unikniemy dodatkowych nieporozumień, jeżeli obie poznają nawzajem swój sposób myślenia - zmarszczył czoło.- Jednak wciąż nie jestem przekonany.Nawet jeśli czuje się wystarczająco pewnie, by przyjechać tutaj, czy Kars sobie bez niej poradzi? Różne rzeczy mogą się zdarzyć nagle, bez ostrzeżenia.A jeśli coś się stanie, a jej nie będzie?Altra wyglądał na zawstydzonego - dziwny wyraz na kociej twarzy.Jeśli o to chodzi, Solaris organizuje wizytę w ten sposób, żeby nawet spośród kapłanów Słońca większość nie wiedziała o jej wyjeździe.- Hansa nie ma zamiaru z nią skakać, prawda? - Na tę myśl żołądek Karala sam się skurczył.- To chyba nie najlepszy pomysł!Ku irytacji młodego kapłana Słońca, której jednak nie okazał, Altra ośmielił się z niego śmiać.Nie.Hansa i ja utworzymy Bramę, przez którą Solaris przejdzie, nie naruszając zasobów własnej mocy.“Och!” Po raz pierwszy usłyszał o tej zdolności.Podniósł brwi.- To na pewno wygodne.- powiedział powoli.Altra parsknął drwiąco.Gdybyś zadał sobie trud dalszego poczytania książek, które zostawił ci Ulrich, zamiast robienia perfekcyjnych kopii notatek wysyłanych do Karsu, dowiedziałbyś się, że ogniste koty tworzyły między sobą Bramy; wystarczyły do tego dwa koty.To tylko przedłużenie skakania, sam mogłeś się tego domyślić.Tej umiejętności - dodał z wyższością - nie mają Towarzysze.Na ostatnie słowa Karal zatoczył wzrokiem, ale nie skomentował ich.Poza tym muszę zaznaczyć, że ciebie i twojego mistrza nie mogliśmy przenieść w ten sposób do Valdemaru, gdyż mnie tutaj nie było, a nie mogłem przyjechać przed tobą.Jestem związany tylko z tobą i nikim więcej.Kolejna ciekawa informacja! Altra był wyjątkowo hojny! Czy przez porzucenie swej zwykłej tajemniczości starał się zadośćuczynić za długą nieobecność?Zawsze zamierzaliśmy użyć Bramy w przypadku zagrożenia, żeby przenieść ciebie albo.albo Ulricha, jeśli będzie trzeba - na wspomnienie Ulricha Karal poczuł dławienie w gardle i pieczenie w oczach.- Niestety, wzniesienie Bramy zajmuje więcej czasu, niż mieliśmy wtedy, kiedy.- Altra zawahał się na chwilę, po czym mówił dalej.- Pamiętaj, że jest to dla ciebie wyjście, jeśli sytuacja stanie się beznadziejna.- Będę pamiętał - obiecał Karal poważnie, kiedy zdołał przeczyścić gardło i wytrzeć oczy.- Czy to ja mam złożyć prośbę o przyjęcie oficjalnej wizyty?Właśnie.- Altra pchnął łapą tubę, która przeturlała się po podłodze.Karal schylił się, by ją podnieść.Jest to oficjalny list od Solaris do Selenay z prośbą o zgodę na przyjazd do Valdemaru.- Altra zamyślił się na moment.- Mam nadzieję, że jest tak rozsądna, jak myślimy, ale to na pewno wywala poruszenie.Było to i tak zbyt łagodne słowo.Władczyni państwa, do niedawna zaciekłego wroga Valdemaru prosiła o pozwolenie na przyjazd do samej stolicy!- Zatem im szybciej przez to przejdę, tym lepiej - odrzekł Karal, dopijając herbatę, bardziej niż zwykle wdzięczny za jej łagodzące właściwości, po czym wstał.Chyba najlepiej będzie pójść z listem teraz, zanim coś się wydarzy.Spojrzał na stół, by odstawić kubek, a kiedy podniósł wzrok, Altry już nie było.Komnaty królowej były mniej okazałe, niż się Karal spodziewał.Meble świadczyły o jej pozycji i wyglądały na niezwykle wygodne, ale na pewno nie zrobiono ich z bezcennych materiałów.Zdradzały też ślady zużycia; na drewnie biurka i krzeseł widać było zadrapania, których nie usunęło staranne polerowanie.Karal czekał przed biurkiem w pełnej szacunku ciszy, z rękami skrzyżowanymi na piersi, podczas gdy królowa Valdemaru po raz trzeci czytała pismo Solaris.Wyraz jej twarzy - absolutne niedowierzanie - nie zmienił się od początku rozmowy.Natomiast Talia nie wyglądała na szczególnie zaskoczoną.“Ostatecznie zna Solaris lepiej niż wielu ludzi w Karsie” - pomyślał Karal.W końcu Selenay odłożyła list na biurko i spojrzała na Karala.Mimo całego napięcia, w jakim żyła, wyglądała niezwykle młodo.Na jej miejscu Karal postarzałby się o pięćdziesiąt lat w ciągu ostatnich dziesięciu.- Ambasadorze Karalu, muszę przyznać, że jest to pewne zaskoczenie - odezwała się królowa ostrożnie.- Chyba mogę powiedzieć, iż jest to przypadek bezprecedensowy.- Niezupełnie, Wasza Wysokość - odrzekł Karal równie ostrożnie.- Książę Rethwellanu złożył tu wizytę przynajmniej dwa razy, a książę lord wojny Daren również przybył na czele armii [ Pobierz całość w formacie PDF ]