[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na krętej uliczce panował teraz ruch.Co najmniej czterech przechodniów weszło do pensjonatu.Garbus czekał na swoją szansę.Przeszedł na drugą stronę, by jeszcze raz oprzeć się o oślizgłą ścianę, i gdy tylko znalazł się w najciemniejszej z możliwych kryjówek, wyciągnął zza pazuchy Toggora.Oczy smaksa natychmiast powyciągały się na wszystkie strony.- Co robić?Zwierzątko zdawało się nie czuć strachu.Faree przyglądał się ścianie, o którą się opierał.Parter budynku był z kamienia - ze starych, dopasowanych do siebie bloków, połączonych kruszącą się zaprawą.Niegdyś mogła to być jakaś ważna budowla, jak te w górnym mieście.Piętro zbudowane było z kwadratowych bali, też nieregularnych.Przyszło mu do głowy, że mógłby swoimi cienkimi palcami wymacać szczeliny i wspiąć się po nich.Jednak ciężar na plecach nie sprzyjał wspinaczkom i mógłby zniweczyć każdą taką próbę.Zamiast tego garbus przysunął smaksa bliżej swojej głowy, jakby ta bliskość miała pomóc w przekazywaniu myśli.- Mężczyzna.- Z wysiłkiem przedstawił jak najwierniejszy obraz obcego, bez pewności, że umysł małego stworzonka zrozumie tę identyfikację.- Szukaj w środku.- Drugą ręką wskazał kamień ściany.Trochę go zaskoczyło, że smaks tak chętnie chciał pójść.Wspiął się po plecach Faree, a następnie próbował wbić pazury w miejsca między blokami, z których odpadła zaprawa.Faree wychylił się do tyłu, by zobaczyć, jak zwierzątko zgrabnie się wspina.Toggor doszedł do wąskiego parapetu jednego z małych okien.Nie znalazł tam możliwości przejścia, więc przesuwał się dalej po drewnianych balach.Po chwili zniknął!Faree rozejrzał się niespokojnie.Czyżby stracił punkt oparcia i spadł? Nie… dochodzi wiązka, nie myśli, lecz emocji.Brak pożywienia, polowanie… smaks trafił na trop winata.Chłopiec poczuł gorzki smak porażki.W tej sytuacji nie mógł liczyć na odciągnięcie Toggora.Nie zrywał jednak tej cienkiej nici myślowego kontaktu, która ich łączyła.Pragnienie smaksa stało się na tyle silne, że chłopiec sam poczuł skurcze żołądka i pomyślał o mięsie ociekającym tłustym sosem, takim, jakie jadł nie dalej jak rano.Głód… potem atak…Faree drżał cały, zmuszając się wciąż do uczestniczenia w gorączce Toggora, gdy ten rozrywał ofiarę na strzępy.Czuł krew na swoim ciele, aż w końcu najadł się do woli.Nigdy przedtem garbus nie odczuwał myślowej łączności z myśliwym! Czuł, że cały się trzęsie, a dłonie rozwierają się, jakby miały przed sobą smaczne jedzenie.Smaks był już zadowolony.Chłopiec musi albo go jakoś przywołać, albo…Może Toggor chciałby się przespać po tym polowaniu? Jeśli tak, to jak mógłby odzyskać nad nim kontrolę?Zginał i prostował palce, wciągał głęboko powietrze i szukał kontaktu.Możliwe, że jego niepewność dodała siły temu wezwaniu, bo już za pierwszym razem dosięgnął niespokojnego umysłu małego stworzonka.- Jeść.Dobre.Jeść!Faree zaczął już tracić nadzieję na przebicie się przez uczucie zadowolenia z udanego polowania, które owładnęło Toggorem.Czekał i wciąż ponawiał próby, mimo iż czuł, że dla smaksa jest on czymś irytującym, choć nie do odrzucenia.Po namyśle wydał komendę.- Szukaj.Szukaj mężczyzny.- W rozkaz ten starał się włożyć całą silę swego umysłu.- Jeść! - Pasja myśliwego utrzymywała się.Załamany Faree zaczął z rezygnacją walić w mur za plecami, jakby chciał go zniszczyć.- Szukaj! - Na jego wąskim czole pojawiły się kropelki potu wypływające spod bujnej czupryny.- Szukaj!Kontakt myślowy między nimi zanikał coraz częściej.Smaks był w swoim własnym świecie, czuł się teraz zdobywcą, nareszcie sobą, chyba po raz pierwszy od momentu schwytania.Jakiej siły trzeba by użyć, by sprowadzić Toggora z powrotem w zasięg wpływu Faree, który i tak przecież był nieznaczny?- Szukaj! - Mimo iż wiedział, że to niebezpieczne, garbus wyzwolił swoją świadomość z otaczającej go rzeczywistości, przywołał obraz przybysza z kosmosu i wysłał tę wiązkę ku stworzeniu w budynku na górze.- Szukaj!Łączyła ich już tylko bardzo wada nić porozumienia, choć i tego Faree nie mógł być już teraz pewien.Smaks mógł przecież kontynuować swoją pogoń za robactwem w tych murach, polować i zabijać, by jeść.Dlaczego miałby odpowiadać i w ogóle chcieć stamtąd wyjść?- Szukaj! - Faree całkowicie skoncentrował się na odbudowaniu porozumienia, na próbie przerwania tego letargu.Nagle, niespodziewanie owa nić została zerwana.Była już tylko pustka.Chłopiec poczuł, że traci siły.Jego głowa opadła w tył i oparła się o mur, przez który przedostał się smaks.Toggor wybrał własną drogę.Przepadł!Resztkami własnej woli Faree podniósł się.Rozumiał doskonałe, że strata tego zwierzątka była jego winą.Tak bardzo był pochłonięty realizacją swojego celu, że zapomniał, iż ma do czynienia ze wspólnikiem, którego interesy są trochę inne niż jego.Faree był pewien, że smaks może przeżyć wiele dni, żerując na drobnej zwierzynie.- Szukaj! - Wysłał ostatni, desperacki i rozpaczliwy, krzyk bez głosu w nicość, w której wcześniej był Toggor.Jak długo czekać i mieć nadzieję? Tak trudno było podjąć decyzję.Tajemniczy mężczyzna i strażnik… wyraźnie istniała między nimi jakaś więź, w którą wplątany był też Russtif.Nagle z tej nicości nadszedł słaby sygnał.- Mężczyzna! - Obraz był tak niewyraźny, że mógł to być zarówno kosmiczny przybysz, jak i strażnik.Smaks jednak został wysłany, by znaleźć obcego, więc…Uczucie ulgi było tak silne, że Faree musiał mocno wziąć się w garść i pozwolić myślom na wyciszenie.Dopiero potem mógł się skupić i nadać wiadomość.- Co robi? - Poczucie popełnionego już raz wobec Toggora błędu sprawiało, ze czuł się niepewnie.- Mężczyzna, mężczyzna.Dwa razy? Może to oznacza kolejne spotkanie strażnika i obcego.Gdyby mógł coś podsłuchać, tak jak udało mu się z tyłu baraku.Kilka słów mogłoby wszystko wyjaśnić! Do jego świadomości zaczęły docierać niewyraźne kształty dwóch osób.Były blisko siebie, wręcz na wprost siebie.Potem stały się wyraźniejsze, jakby smaks podjął większy wysiłek.Złość.Złość i groźba.Smaks nie potrafił przekazać słów, lecz odebrane przez niego emocje były wystarczająco niepokojące.Cokolwiek tych dwoje knuło, oznaczało to kłopoty [ Pobierz całość w formacie PDF ]