RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jego rowkowane ściany miały kilometr wysokości.Do karawanseraju na szczycie John wjechał stromo wznoszącą się drogą.Na górze stwierdził, że kanion tkwi w nieustannej stojącej fali burzy pyłowej, toteż przez ciemne chmury prześwitywało tutaj więcej słonecznego światła niż gdziekolwiek indziej, nawet na stożku Pavonis.W rezultacie, chociaż widoczność była prawie tak samo kiepska jak w innych miejscach na planecie, całe otoczenie miało jaskrawsze barwy, świty były tu purpurowoczekoladowe, a dniom towarzyszyły żywo mknące chmury w kolorach umbry, żółci, oranżu i rdzy, przez które od czasu do czasu przedzierały się promienie słoneczne w odcieniu spiżu.Miejsce było wspaniałe, a sufici okazali się bardziej gościnni niż którakolwiek z grup arabskich spotkanych przez Johna do tej pory.Wyjaśnili mu, że są wyznawcami jednego z najpóźniej powstałych kierunków religijnych w islamie, a ponieważ wśród arabskich naukowców było naprawdę sporo sufitów, niemal nikt się nie sprzeciwiał, aby ich wysłać na Marsa jako zgodną, harmonijnie współpracującą grupę kolonistów.Jeden z nich, mały, śniady mężczyzna nazwiskiem Dhu el-Nun powiedział w pewnej chwili do Boone'a:- Cudownie, że w czasie siedemdziesięciu tysięcy masek, ty, wielki talib, podążyłeś swoim tariqatem, aby się tutaj z nami spotkać.- Co znaczy talib? - spytał John.- I tariqat?- Talib to poszukiwacz.A tariqat poszukiwacza jest jego ścieżką, wiesz, taką tajemną ścieżką na drodze do rzeczywistości.- Rozumiem! - odparł Boone, wciąż zaskoczony przyjaznym powitaniem.Dhu wprowadził go z garażu do niskiego czarnego budynku, który stał w kręgu roverów.John miał wrażenie, że jest tu aż gęsto od jakiejś niewidocznej, ukrytej energii.Kolista budowla wyglądała jak mały model tutejszego kanionu, jej okna wykonano z nie oszlifowanego przejrzystego kryształu.Budynek był z czarnego kamienia, nazwanego przez Dhu stiszowitem.Wyjaśnił przy tym Johnowi, iż jest to mocno ubity krzemian, powstały przy uderzeniu meteorytu, w chwili, gdy na sekundę zaistniało tu ciśnienie ponad miliona kilogramów na centymetr kwadratowy.Okna budowli były zrobione z lechatelierytu, rodzaju sprężonego krystalicznego szkła, które wytworzyło to samo uderzenie.W środku powitała Johna uprzejmie grupka około dwudziestu osób.Byli tam zarówno mężczyźni, jak i kobiety, przy czym kobiety miały odkryte twarze i zachowywały się równie swobodnie jak mężczyźni, co bardzo Johna zaskoczyło.Uświadomił sobie w tym momencie, że sufici najwyraźniej w wielu sprawach różnią się od reszty Arabów.Usiadł, wypił z nimi kawę i zaczął, jak zwykle podczas tego typu spotkań, zadawać im pytania.Nazywali siebie sufitami kadarytyjskimi.Mówili, że sąpanteistami, na których wpływ miała wczesna filozofia grecka i nowoczesny egzystencjalizm i którzy poprzez połączenie współczesnej nauki oraz ru 'yat alqalb, czyli widzenia sercem, próbowali się w pełni zjednoczyć z ostateczną rzeczywistością - Bogiem.- Istnieją cztery podróże mistyczne - wyjaśnił Boone'owi Dhu.- Pierwsza zaczyna się wiedzą, a kończy fana, czyli odejściem od świata zjawisk fizycznych.Druga rozpoczyna się w chwili, gdy po fanie następuje baqa, co znaczy trwanie.W tym momencie podróżujesz w realność, poprzez realność, ku realności, aż sam staniesz się rzeczywistością, czyli haąą.Następnie ruszasz do centrum duszy wszechświata i stajesz się jednością ze wszystkimi innymi ludźmi, którym również się udało tu dojść.- Sądzę, że nie zacząłem jeszcze nawet pierwszej podróży - odparł cicho John.- Nie wiem nic.Zauważył, że spodobała im się jego odpowiedź.“Możesz zacząć w każdej chwili - mówili i dolewali mu kawy.- Zawsze możesz zacząć”.Byli tak mili i przyjaźnie nastawieni w porównaniu ze wszystkimi Arabami, których John przedtem spotkał, że otworzył się przed nimi i opowiedział im o swojej podróży do Pavonis i o projekcie wielkiego kabla kosmicznej windy.- Żaden pomysł na tym świecie nie jest całkowicie fałszywy - oznajmił Dhu.Kiedy John wspomniał o swoim ostatnim spotkaniu z Arabami na Vastitas Borealis i o tym, że towarzyszył im Frank, Dhu rzekł tajemniczo: - Niekiedy umiłowanie słusznych spraw doprowadza ludzi do złego [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl