RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Wędrowali długo  ciągnęła Theresa  ale wszędzie napotykali opusto-szałe krainy.Nie spotkali żywej duszy, człowieka ni zwierzęcia, nic.W końcu dotarli do morza.Zbudowali statek, by móc nim popłynąć.Widzielibowiem już wszystko, co jest na ziemi, lecz powodowani wrodzonym pragnieniemczłowieka zdobycia jeszcze większej wiedzy, chcieli zobaczyć więcej.Uważali,że gdzieś w jakimś miejscu muszą znalezć inne żywe istoty.Długo żeglowali.Wiatr i prądy morskie wiodły ich na północ, chłód stawał się coraz dotkliwszy.Tęsknili za brzegiem, z którego wypłynęli, lecz stracili orientację.Towarzyszyły im tylko ptaki, z krzykiem, mocno bijąc skrzydłami, przela-tywały nad statkiem.Ale wraz z pojawieniem się jeszcze zimniejszych wiatrówi ptaki zniknęły.Kiedy zapasy pożywienia już się skończyły, ludzie opadli z sił, a burze niemalcałkiem zniszczyły statek, w pewien chłodny przejrzysty ranek ujrzeli na hory-zoncie ląd.Im bliżej podpływali, tym bardziej pusty wydawał się brzeg.Tiril, obdarzona żywą wyobraznią, zadrżała, zdjęta nagłym chłodem. Co się stało, Tiril?  spytała łagodnie księżna. Przeszedł mnie taki nieprzyjemny dreszcz  odpowiedziała dziewczyna. Widok morza i samotnego brzegu niemal przyprawił mnie o płacz.Pusty brzegnad bezkresnym morzem.Rozkołysane fale uderzają o piach, rok za rokiem, stule-cie za stuleciem, tysiąclecie za tysiącleciem.Na brzegu nigdy nie pojawił się śladczłowieka ani zwierzęcia.Morskie fale nigdy nie spotkały niczego poza pustymiplażami, skałami, wśród których nigdy nie zabrzmiał ludzki głos ani krzyk ptaka.Tylko lód w mrozne zimy. Fantazjujesz, Tiril  uśmiechnął się Erling. Ale może to wcale nie takieniemądre. Ona ma rację  orzekł Móri.67 Nikt nie śmiał mu się sprzeciwiać.Theresa podjęła opowieść: Próbowali skierować statek ku brzegowi, lecz zatonął, zanim dopłynęli.Ruszyli więc wpław, tak jak przedstawia to relief.Byli jednak wycieńczeni, a nabrzegu morza nie znalezli pożywienia poza jakimiś drobnymi małżami.Wiedzie-li, że nie mają przed sobą długiego życia.Z wielkich kamieni zbudowali ołtarz,położyli na nim kulę, którą otrzymali od gwiazd.Modląc się do niej, zniknęli.Nie wiadomo, gdzie.Powiadają jednak, że ich duchy pokazały się w starożytnymRzymie.Dlaczego akurat tam, nie wiadomo.Czworo przyjaciół spoglądało na siebie z coraz większym niedowierzaniem.No, ale przecież to tylko baśń!Theresa westchnęła, jak gdyby wyczuwając ich dystans. Ale znalazł się wśród nich jeden, prosty wojownik, nie tak uzdolniony jakpozostali.Oddalił się od swych towarzyszy i z pewnej odległości obserwował ichpoczynania.Widział, jak kula się rozżarzyła, jak jego pobratymcy jeden po dru-gim znikają.Jego przodkowie mieszali się z małpokształtnymi istotami i dlategoodczuł strach na widok owego tajemniczego rytuału.Zdumiony i przerażony po-wędrował w głąb owej pustej krainy i dotarł wreszcie do ludzkich siedzib.Miesz-kańcy tych okolic okazali się nadzwyczaj prymitywnym ludem, lecz on ich zaak-ceptował.Przyłączył się do nieznanego plemienia, spłodził dzieci z ich kobietami.Właśnie jego potomkowie z pokolenia na pokolenie przekazywali sobie tę baśń.%7łołnierz na starość gorzko żałował, że nie zdecydował się towarzyszyć swym po-bratymcom do gwiazd.Powędrował więc w stronę morza, chcąc odnalezć ołtarzi cudowną kulę, połączyć się ze swymi dawnymi przyjaciółmi.Nigdy ich jednak nie odnalazł.Brzegu ani morza już nie było.Nowi współ-plemieńcy podczas jednej z długich wypraw łowieckich znalezli go martwego napustkowiu.I tak się kończy baśń o morzu, które nie istnieje.Księżna przestała mówić, zapadło milczenie.Móri i Catherine puścili jej ręce. To dziwna baśń  zauważyła Aurora. Rzeczywiście  zgodził się z nią Móri. Tak niezwykła, że niemal wy-daje się prawdziwa. No tak, baśnie zwykle bywają bardziej spójne, zawierają morał albo jed-noznaczne zakończenie  głośno myślała Tiril. W ludowych baśniach częstowystępuje trzykrotność. Byli sobie trzej bracia, w trzecim królestwie, w trzeciejkrainie i tak dalej.Tu nic takiego nie ma. A kielich?  dopytywał się Erling. I relief w Tistelgorm? Jak one siędo tego mają? W baśni okoliczni mieszkańcy nazywali zamczysko Tistelgorm. Nie wiem  bezradnie odparła Theresa. Kielich znajdował się w po-siadaniu naszej rodziny do chwili, gdy odwiedzili nas krewni i przyjaciele.Po-dejrzewaliśmy, że ktoś z nich go zabrał.A relief w Tistelgorm? Rzeczywiście,tajemniczy zamek w jakiś sposób łączył się z baśnią, ale dlaczego, nie wiem.68 Tiril dyskretnie ziewnęła. Ach, moi drodzy  poderwała się Theresa. Noc już mija, musicie byćzmęczeni.Zdecydowanie pokręcili głowami. Dopiero teraz poczułam się nieco znużona  wyznała Tiril z uśmiechem. Jakby ktoś nagle mnie czymś omotał. Wobec tego musimy się pożegnać  postanowiła księżna. Gdzie miesz-kacie?Popatrzyli po sobie.Odpowiedział Móri: W Christianii zatrzymaliśmy się w niedużym pensjonacie.Ale na stałe Ca-therine mieszka w Krokskogen, o dzień drogi stąd, Erling w Bergen.A my.Wzruszył ramionami.Theresa popatrzyła na córkę. Odziedziczyłaś chyba dom w Bergen? Tak, ale [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl