[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Teraz mógł już poruszyć palcem.Potem drugim.Otworzył oczy i dostrzegł światło.Dźwięki były głosami, głosy wypowiadały słowa, słowa zaś odzwierciedlały myśli.Tyle czasu trzeba, aby wszystko pojąć, stwierdził Sutton.- Powinniśmy byli bardziej się postarać - usłyszał głos - i popróbować trochę dłużej.Cały kłopot w tym, Case, że jesteśmy tacy niecierpliwi.- Cierpliwość nic by tu nie dała - odparł drugi głos.- Był przekonany, że blefujemy.Bez względu na to, co byśmy zrobili albo powiedzieli, wciąż uważałby, że blefujemy, i nic byśmy nie osiągnęli.Można było zrobić tylko to jedno.- Tak, wiem - zgodził się z nim Pringle.- Przekonać go, że naprawdę zabijemy.Westchnął głęboko.- Ale szkoda - dodał.- Taki inteligentny młody człowiek.Przez chwilę panowała cisza i teraz w Suttona wstępowało już nie życie, ale siła.Siła wystarczająca, żeby wstać i iść, i podnieść ręce; siła, aby dać upust swojej wściekłości.Siła, aby zabić dwóch ludzi.- W końcu wyszło nie najgorzej - oświadczył Pringle.- Morgan i jego ludzie dobrze nam zapłacą.Case miał wątpliwości.- Nie lubię tego, Pringle.Martwy człowiek jest martwym człowiekiem, jeżeli zostawi się go w spokoju.Kiedy jednak go sprzedajesz, stajesz się po prostu rzeźnikiem.- Nie to mnie niepokoi - odparł Pringle.- Obawiam się, jaki to wywrze wpływ na przyszłość, Case.Na naszą przyszłość, która w tak wielu punktach opiera się na książce Suttona.Gdyby nam się udało zmienić książkę, wszystko byłoby w porządku.to nie miałoby żadnego znaczenia.Ale teraz Sutton nie żyje.Nie będzie jego książki.Przyszłość stanie się inna.Sutton wstał.Odwrócili się gwałtownie i spojrzeli na niego.Case sięgnął po broń.- No, dalej - zachęcił go Asher.- Podziuraw mnie jak sito.Nie przeżyjesz dzięki temu ani minuty dłużej.Próbował ich nienawidzić, tak jak nienawidził Bentona w tej jednej ulotnej chwili na Ziemi.Nienawidzić tak silnie i pierwotnie jak wtedy, gdy zniszczył umysł tamtego człowieka.Ale nie było w nim nienawiści.Tylko potężna, stanowcza wola, aby zabić.Ruszył do przodu na sztywnych nogach i wyciągnął ręce.Pringle, piszcząc jak szczur, zaczął się miotać, szukając drogi ucieczki.Pistolet Case'a kaszlnął dwukrotnie, ale kiedy Sutton wciąż szedł do przodu, nie zważając na krew sączącą się z ran i spływającą po jego piersi, Case odrzucił broń i oparł się plecami o ścianę.To nie potrwa długo.Nie zdołają uciec.Nie było dokąd uciekać.29.Sutton posadził statek na maleńkiej asteroidzie, wirującym kawałku śmiecia niewiele większym od samego kosmolotu.Poczuł, jak dotyka podłoża, i w tym samym momencie kciukiem przesunął dźwignię przełącznika grawitacji.Pojazd oderwał się i ruszył przez kosmos razem z koziołkującym kawałkiem skały.Opuścił ręce i siedział spokojnie w fotelu pilota.Przed nim widniała czarna, nieprzyjazna przestrzeń, pokreślona plamkami gwiazd, które przesuwały się przez pole widzenia, pisząc w kosmosie tajemnicze posłania zimnym białym światłem.- Bezpieczny, szepnął.- Przynajmniej na razie.Być może bezpieczny na zawsze, nikt bowiem nie będzie mnie szukał.Bezpieczny z dziurą w piersi, krwią plamiącą przód koszuli i spływającą po nogach.To moje drugie ciało jest dosyć wygodne, pomyślał ponuro.Sporządzili je dla mnie Łabędzianie.Utrzyma mnie przy życiu, dopóki.dopóki.Do kiedy? Do chwili, gdy wróci na Ziemię, wejdzie do gabinetu lekarza i powie:- Trochę mnie postrzelili.Czy mógłby pan mnie zacerować?Zachichotał.Doktor chyba umarłby z wrażenia.A może wrócić na Łabędzia? Ale nie wpuszczą mnie.Albo zjawić się na Ziemi w takim stanie, w jakim jestem, i machnąć ręką na lekarza? Mógłbym zdobyć inną odzież, krwawienie zaś ustanie w chwili, gdy wypłynie ze mnie cała krew.Nie będę jednak oddychał, a to na pewno zauważą.- Johnny - odezwał się, lecz nie poczuł odpowiedzi, jedynie słabe drgnienie życia w mózgu, znak rozpoznania.Niczym machanie ogonem psa, dającego do zrozumienia, że słyszał, ale jest zbyt zajęty kością, aby pozwolić się oderwać od tego zajęcia.- Johnny, czy jest jakieś wyjście?Mogło przecież istnieć.Potrzebował nadziei, której mógłby się trzymać, myśli, którą mógłby rozważać [ Pobierz całość w formacie PDF ]