RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Co to takiego?– Nie wiem.Nerwowo rozrywał papier w kruki.– Niesmaczna jest cała ta sprawa – stwierdził funkcjonariusz Wizytuj.– Oddawanie czci idolom.– To prawdziwa samopowtarzalna kusza z potrójnym naciągiem, Burleigh i Wręcemocny, z polerowaną orzechową kolbą inkrustowaną srebrem!–.wulgarna komercjalizacja dnia, który ma jedynie astronomiczne znaczenie – ciągnął Wizytuj, który rzadko zwracał uwagę na cokolwiek, kiedy wygłaszał potępienie.– Jeśli już jakkolwiek ten dzień świętować, to.– Widziałem ją w „Łukach i amunicji”! Miała „Wybór redakcji” w kategorii „Co kupić, jeśli umrze twój bogaty wuj Sidney”.Musieli recenzentowi złamać obie ręce, żeby ją wypuścił!–.powinien być upamiętniony krótkim nabożeństwem.– Musi kosztować więcej niż roczne zarobki! Robią je tylko na zamówienie! Trzeba czekać całe lata!–.natury religijnej.– Funkcjonariusz Wizytuj zdał sobie nagle sprawę, że kogoś za nim brakuje.– Czy nie mieliśmy aresztować tego oszusta, kapralu? – zapytał.Kapral Nobbs spojrzał na kolegę.Oczy zamgliła mu duma posiadacza.– Cudzoziemiec z ciebie, Kocioł – oświadczył.– Trudno się spodziewać, żebyś zrozumiał, o co naprawdę chodzi w Strzeżeniu Wiedźm.O, bóg zamrugał.– Aha – powiedział.– Teraz mi lepiej.O tak.Zdecydowanie lepiej.Dziękuję.Magowie, którzy podzielali wiarę kruka w kluczowe narracyjne konwencje życia, obserwowali go czujnie.– Lada chwila – stwierdził pewnym tonem wykładowca run współczesnych.– Zacznie się jakimś bardzo zabawnym wrzaskiem.– Wiecie – powiedział o, bóg – chyba ewentualnie mógłbym zjeść jajko na miękko.– A może uszy zaczną mu się kręcić.– Albo wypić szklankę mleka.Ridcully był wyraźnie skonsternowany.– Naprawdę czujesz się lepiej? – zapytał.– Ależ tak – zapewnił o, bóg.– Wydaje mi się, że gdybym zaryzykował uśmiech, nie odpadłby mi czubek głowy.– Nie, nie, nie! – zaprotestował dziekan.– Tak być nie może.Wszyscy wiedzą, że dobre lekarstwo na kaca musi się łączyć z zabawnymi krzykami i tak dalej.– Może mógłbym opowiedzieć dowcip – zaproponował niepewnie o, bóg.– I nie odczuwasz przemożnej chęci, żeby wybiec na dwór i wsadzić głowę do beczki z wodą? – upewnił się Ridcully.– Eee.niespecjalnie.Ale chętnie zjadłbym grzankę, jeśli to coś pomoże.Dziekan zdjął kapelusz i z czubka wydobył thaumometr.– Coś się jednak stało – oznajmił.– Nastąpił potężny skok thaumiczny.– A czy nie smakowało to choć trochę, no.pikantnie? – pytał Ridcully.– Właściwie to nijak nie smakowało – odparł o, bóg.– Przecież to oczywiste – odezwała się Susan.– Kiedy bóg wina pije, Bilious cierpi tego skutki.Więc kiedy bóg kaca wypija lekarstwo na kaca, skutki muszą przeskoczyć po tym samym łączu.– To całkiem możliwe – zgodził się dziekan.– W końcu on jest przecież w zasadzie przewodnikiem.– Zawsze myślałem o sobie raczej jak o rurze – wtrącił o, bóg.– Nie, nie, ona ma rację – przyznał Ridcully.– Kiedy tamten pije, ten chłopak tutaj czuje się paskudnie.Czyli logiczne, że kiedy nasz przyjaciel tutaj bierze lek na kaca, skutki uboczne przepływają tą samą drogą z powrotem.– Ktoś tu niedawno wspominał o kryształowej kuli – rzekł o, bóg, a w jego głosie zadźwięczała mściwa nuta.– Chcę to zobaczyć.To był duży drink – jeden z tych specjalnych koktajli, w których każdy z bardzo lepkich i bardzo mocnych składników nalewa się bardzo powoli, by warstwy się nie zmieszały.Takie drinki mają zwykle nazwy w rodzaju „Światła drogowe” albo „Tęczowa zemsta”, a w miejscach, gdzie bardziej ceni się prawdę, „Witaj i żegnaj, komórko mózgowa”.Dodatkowo w szklance pływał zielony listek.Plasterek cytryny i plasterek ananasa tkwiły zaczepione kokieteryjnie na krawędzi, a brzeg zdobiły kryształki cukru.Ze środka wystawały aż dwie papierowe parasolki, różowa i niebieska, a każda miała na końcu wisienkę.Ktoś też zadał sobie trud, by zamrozić kostki lodu w kształcie małych słoników.Po czymś takim nie ma już żadnej nadziei.Równie dobrze można to pić w miejscu, które nazywa się Cococobana.Bóg wina delikatnie ujął szklankę.Takie właśnie drinki lubił.W tle grała rumba.Dwie młode damy tuliły się do niego.Zapowiadała się przyjemna noc.Noce zawsze były przyjemne.– Szczęśliwego Strzeżenia Wiedźm dla wszystkich! – zawołał, wznosząc szklankę.I dodał:– Słyszeliście coś?Ktoś dmuchnął na niego papierową świstawką.– Nie, poważnie.Taka jakby opadająca nuta.Ponieważ nikt nie zwracał uwagi, wzruszył tylko ramionami i szturchnął jedną z sąsiadek.– Może wypijemy jeszcze parę, a potem wyrwiemy się do takiego miłego klubu? – zaproponował.I wtedy.Magowie odstąpili.Jeden czy drugi się skrzywił.Tylko o, bóg tkwił jak przyklejony do kryształowej kuli, z okrutnym uśmiechem na twarzy.– Cofnęła się treść żołądka! – krzyknął, boksując pięściami powietrze.– Tak! Tak! Tak! Teraz ciebie gryzie robak, co? Ha! I jak ci smakują te jabłka?– No, głównie jabłka – zauważył dziekan.– Mnie to wyglądało jak bardzo wiele innych rzeczy – stwierdził Ridcully.– Wydaje się, że odwróciliśmy ciąg przyczynowo-skutkowy.– Na stałe? – spytał z nadzieją o, bóg.– Nie sądzę.W końcu jesteś przecież bogiem kaca.Wszystko pewnie znów się odwróci, kiedy ustanie działanie mikstury.– No to nie mam wiele czasu.Przynieście mi.niech pomyślę.dwadzieścia kufli piwa, trochę pieprzówki i butelkę likieru kawowego! Z parasolką! Zobaczymy, jak ci się to spodoba, panie Masz Jeszcze Miejsce na Jednego!Susan złapała go za rękę i pociągnęła na ławę.– Nie po to cię otrzeźwiłam, żebyś się znowu uchlał! – oznajmiła.Zamrugał zdziwiony.– Nie po to?– Chcę, żebyś mi pomógł.– W czym?– Mówiłeś, że nigdy dotąd nie byłeś człowiekiem, tak?– Eee.– O, bóg spojrzał na siebie.– To prawda – przyznał.– Nigdy.– To twoja pierwsza inkarnacja? – zdziwił się Ridcully [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl