[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tak więc pomimo rzucania zaciekawionych spojrzeń zdobywcy musieli się zadowolić jej pełnym dumy milczeniem.Prawdopodobnie uważali ją tylko za jeszcze jedno trofeum wojenne, wystawione na pokaz podczas uroczystości.Jedna para oczu wpatrywała się w nią z otwartą wrogością.Ristkona, starego wroga Malchiona, mordercy jej krewnych, zdrajcy Breimen w przeszłości - i podwójnego zdrajcy dziś.Choć była tylko małą dziewczynką podczas spisku Ristkona dla przechwycenia władzy w Breimen, dobrze zapamiętała jego uśmiechniętą twarz.Cięcie w lewy policzek zniekształciło go paskudną blizną, wykrzywiając kącik ust w ponury uśmiech.Był niegdyś próżnym młodzieńcem, z dziewczęco piękną twarzą i wysokim, o gracji pantery ciałem.Okaleczenie zniekształciło nie tylko jego uśmiech.Sądzono, że po porażce uciekł z Ziem Południowych i popłynął na północ, poza zasięg gniewu Malchiona.Oczywiste było, że Dribeck musiał go wygrzebać w jakimś złej sławy porcie na północnym wybrzeżu.Teres pomyślała z pogardą, że miarą przebiegłości pana Selonari było to, iż mógł się poniżyć do zwerbowania tak plugawej jednostki.W miarę upływu wieczoru Ristkon coraz bezczelniej i coraz częściej wlepiał w nią oczy.Kilka razy zwrócił się do niej urągliwymi słowami.Udawała, że nie słyszy jego obelg.Od czasu do czasu szeptał coś swym kompanom, wywołując ich parskania, rubaszne śmiechy i kierowane ku niej zaciekawione spojrzenia.Teres rozmyślnie patrzyła w inną stronę, choć wysilała słuch, by pochwycić ich szepty.- Teres - zawołał głośno Ristkon po kolejnym wybuchu takich śmiechów - przez te wszystkie lata słuchałem opowieści o dzikiej Teres, o ostrych kłach szczenięcia starego Wilka.Ostatnim razem, gdy cię widziałem, byłaś zaledwie małym, chudym berbeciem, który lubił bijać paziów i pełzał wokół stołów podczas świątecznych uczt, jak pies szukający ochłapów.Dlatego nie mogłem wiedzieć tego wówczas, a teraz, gdy znów cię widzę, nadal nie jestem pewien.Chcę przez to powiedzieć, że jesteś tak przystojna jak stary sierżant i dość krzepka, by dowodzić bandą werbowników, a wszystkie meldunki donosiły, że nigdy cię nie widziano w niczym podobnym do przyzwoitej damskiej odzieży.Łamię więc sobie głowę i mam nadzieję, że mi powiesz: czy jesteś naprawdę dziewczyną, która nie wie nic o seksie, czy też tylko jakimś bezbrodym, kalekim od urodzenia chłopcem?Teres popatrzyła mu w oczy i wygięła wargi w milcząc pogardzie.Jej grymas przedrzeźniał zniekształcone rysy Ristkona.Przy stole nagle zaczęła zapadać cisza.Ristkon zaczerwienił się, blizna wystąpiła mu na twarz białą rysą.- Więc muszę zyskać pewność, Teres - oświadczył wymuszoną uprzejmością.- Jak wiesz, nasze rody dzieli krwawa wendeta.Jeśli jesteś mężczyzną, honor wymaga abyśmy rozstrzygnęli ten spór ostrzem miecza.Ale jeśli dziewczyną, oczywiście nie mogę zabić dziewczyny.Zadowolę się więc zabraniem cię do moich komnat i potraktowaniem tak, jak każdej kobiety wziętej jako łup zwycięzcyTeres zacisnęła palce na kielichu z winem.- Nie zdawałam sobie sprawy, że zdolny jesteś do takiego rozróżnienia, Ristkon - odpowiedziała mocnymi głosem.- Wiadomo powszechnie, że jesteś skończonym mordercą kobiet i dzieci.Zakładam więc, że twój dwuznaczny honor wprawia cię w równe pomieszanie, kogo masz brać do łóżka.Wszystkie rozmowy ucichły.Śmiechy przy innych stołach zdawały się odległe o mile.Krzywy uśmiech Ristkona na jego ściągniętej twarzy stał się upiorny.Wstał powoli, z całej siły zaciskając dłonie na brzegu stołu.- Zabierzcie tę sukę z końskim pyskiem do moich komnat! - wykrztusił.- Przekonamy się, czy pod tym całym brudem i skórami znajduje się kobieta!- Ristkon, ja tu jestem panem - przerwał mu Dribeck.- Dałem słowo, że jeńcom nie stanie się nic złego.Kawalerzysta zaciął się w uporze.Sztywno usiadł i szybko obrzucił wzrokiem twarze swych kolegów.- Nie zamierzam zrobić tej suce niczego, do czego kobieta nie została stworzona - odparł ze złośliwymi uśmiechem.- Nie rozumiem, czemu okazujesz wrogowi tyle uprzejmości, chociaż.Wiesz przecież, jak łagodny zamierzał być Wilk i jego szczenię wobec nas wszystkich! I nie powinienem ci chyba przypominać, że to moja kawaleria odwróciła przebieg bitwy na twoją korzyść.! Gdyby nie to, poznałbyś miłosierdzie Wilka z pierwszej ręki.Teres jest łupem wojennym jak każda schwytana dziewka i uważam, że mój udział w zwycięstwie powinien mi zapewnić wybór łupu.W każdym razie nie znam żadnego rozsądnego lorda, który poskąpiłby swemu dowódcy odrobiny zabawy po tak bezcennej przysłudze.chyba że byłby bardziej wspaniałomyślny wobec schwytanej nieprzyjacielskiej kurwy niż własnych towarzyszy.Dribeck zmarszczył brwi.Wielu obecnych okazywało, że zgadza się z punktem widzenia Ristkona -jego argumenty nie były całkiem pozbawione sensu.Ale lord miał też własne plany, których nie zamierzał narażać.I nie zamierzał utracić twarzy wobec swych ludzi, a to zdawało się nieuniknione bez względu na to, czy przychyli się, czy odmówi żądaniu kapitana.Sprawa stanęła na ostrzu noża: albo wola Ristkona okaże się silniejsza niż słowo lorda, albo też okaże się on skąpcem w nagradzaniu swych stronników.Ale okazało się, że jest wyjście z tego dylematu.A więc szybko.- Nie zapominam o twojej roli w odniesionym zwycięstwie - odparł gładko.- Ale kapitan nie powinien zapominać, że jego lord ma pierwszy udział w zdobyczy.A tak się właśnie składa, że sam zamierzam wziąć do łóżka córkę mego wroga.Istnieją słodsze i chętniejsze dziewki, ale bawi mnie poniżenie tej warczącej wilczycy.Wybierz sobie inną dla twej rozrywki, Ristkonie, i bądź pewien, że wynagrodzę twą lojalność milszym łupem niż ten.- Zaprowadźcie ją tymczasem do moich komnat - rozkazał gwardzistom, którzy wyprowadzili Teres.Przechodząc obdarzyła go lekceważącym spojrzeniem, ignorując resztę szczerzącego zęby zgromadzenia.Pogonił za nią szyderczy śmiech Ristkona.- Ale opowiesz nam, co u niej znalazłeś, prawda? Być może będziesz musiał założyć kaganiec wilczycy.jej ugryzienie jest prawdopodobnie równie jadowite jak jej warczenie!Dribeck uznał, że zaspokoił wollendańskiego renegata.Najwidoczniej zgodził się, że w tej chwili upokorzenie Teres jest dostateczną zemstą.Ważniejsze było dla Dribecka, że taki sposób rozegrania sprawy spodobał się jego ludziom.Był to wspaniały dowcip, pasujący do pijackiej uciechy tego wieczoru.Jutro lub pojutrze całe wydarzenie zblednie i stanie się tylko tematem zabawnej anegdotki będzie więc mógł realizować swe nowe plany bez przeszkód w postaci konsekwencji dzisiejszego wieczoru [ Pobierz całość w formacie PDF ]