[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Samo słuchanie jego wywodów może doprowadzić człowieka do obłędu.Więc będę zupełnie sama.Trzy tygodnie temu, kiedy Pete powiedział mi, że został przeniesiony z powrotem do Connecticut, poczułam się tak, jakby zawalił się świat.Pomyślałam, że nie przeżyję tego.Sądziłam jednak, że znajdę w sobie dość siły i woli, by pojechać z nim gdziekolwiek, choćby na koniec świata.Ale Pete nie napomknął słowa na temat naszego wspólnego wyjazdu, jakby to w ogóle nie wchodziło w rachubę.Pete ma zobowiązania wobec Carolyn i dzieci.Rozwiódł się już raz i nie chciałby znowu stracić rodziny.Myślę, że cierpi równie mocno jak ja, ale nie zdobędzie się drugi raz na rozwód.Zrozumiałam to, gdy powiedział, że moje dzieci już pięknie wyrosły, a on ma dwoje bezradnych, malutkich piskląt.Jedno ma zaledwie trzy latka, a drugie pięć.Pete jest prawie pięć lat starszy ode mnie.Ma już drugą żonę i drugą rodzinę.Dwoje dzieci z jego pierwszego małżeństwa jest już w tym samym wieku co Mike i Nicole.Najbardziej kocham w nim to, że jest tak prostolinijny.Z natury sam podejmuje decyzje i nie boi się powiedzieć, co myśli.Również jest bardzo zaangażowany w to, co robi.Prowadzi nieskomplikowane życie - bez cieni, bez niewygodnych tajemnic.Pete uświadomił mi, kiedy zrodziła się taka pokusa, że ja również nie opuszczę swojej rodziny.Ale, Boże, jak trudno się rozstać po tych dwóch cudownych latach? Wycisnęliśmy z tych krótkich wspólnych chwil, ile tylko można.Trudno mi myśleć, jak sobie poradzę.Próbuję przeżyć każdy dzień, najlepiej jak umiem, wykorzystując każdą chwilę.Staram się zapomnieć, ale zarazem wspominani wszystko.Nigdy nawet nie śniłam, że przeżyję jeszcze tak namiętną miłość.Wiem jednak, że muszę wszystko Willowi wyznać i to jak najprędzej.Jestem pewna, że ostatnie dwa lata musiały być straszne dla niego.Sądzę, że domyślił się, iż moje serce i dusza należą do kogoś jeszcze.Nie wiem, jak to przyjmie? Tak trudno przewidzieć, jak zareaguje ten marzyciel chodzący z głową w niebie? Czy kiedykolwiek będę mogła powiedzieć mu, jak bardzo kocham Pete'a, jak to się zaczęło, jak do tego wszystkiego doszło?Zwykle matki przyprowadzają dzieci pierwszy raz do szkoły, gdy te rozpoczynają naukę.Pete był jedynym ojcem, który przyszedł z dzieckiem w pierwszy dzień roku szkolnego.Na dodatek nie zostawił córeczki samej w wielkiej, nieznanej szkole.Pozostał w klasie, ale zarazem pozwolił małej Danie zaznajomić się z innymi dziećmi.Z postawy jest podobny do Willa, ale jest łysy i ma brodę.Zwykle bywa w ponurym nastroju, toteż nie pasowałby do rozbawionego, wielonarodowego towarzystwa w Amerykańskim College'u, w którym obraca się mój mąż.Pete ma przenikliwe, niebieskie oczy i rumianą cerę.Brakuje mu jednego zęba na przedzie, ale szparka dodaje mu tylko uroku, gdy się czasem uśmiecha.Jest tęgi, silny, misiowaty, ale porusza się zwinnie.Pete jest o wiele starszy niż większość ojców, z którymi spotykam się dopiero na pierwszym spotkaniu rodzicielskim, albo później, gdy przyjdą dowiedzieć się o postępy swoich pociech.Dowiedziałam się, że pracuje dla IBM.Ich firma działa w Paryżu już półtora roku.Przychodził często, o wiele częściej niż którakolwiek matka.Pewnego razu zaproponowałam dla żartu, by został „damą klasową”.Tak zaczęliśmy przekomarzać się i żartować.Większość matek, zwykle między dwudziestym piątym a trzydziestym piątym rokiem życia uważa, że matkuję zastępczo ich maluszkom podczas ich pobytu we Francji.Dla dzieci jestem raczej babcią niż zastępczą matką.Obserwowałam to stopniowe przesunięcie w ciągu piętnastu lat, odkąd uczę w tej międzynarodowej szkole.Dawniej dzieci często myliły się i zwracały do mnie „mamo!” albo „mamusiu!”, ale później, w miarę upływu lat, przestały się mylić.Najczęściej mówią do mnie „pani Kelly!” albo „proszę pani!”Pewnego dnia, gdy dzieci miały lekcję francuskiego z inną nauczycielką, zjawił się Pete i zaprosił mnie na kawę do pobliskiej kawiarenki.Myślę, że wtedy pierwszy raz, odkąd uczę tutaj, wyszłam ze szkoły podczas zajęć lekcyjnych.Tak nas pochłonęła rozmowa o Danie, a potem o nas, że po raz pierwszy spóźniłam się, by zabrać moją klasę z lekcji francuskiego.Nie wiem, jak udawało mu się to pogodzić z pracą, ale przychodził coraz częściej.Chodziliśmy do kawiarni i rozmawialiśmy, zapominając o całym świecie.Coraz częściej łapałam się na tym, że czekam na jego przyjście.To sprawiło, że czułam się dojrzale i zarazem młodziej.Pewnego razu wyznał mi, jak bardzo czuje się nieszczęśliwy, ponieważ ożenił się z kobietą młodszą odeń o prawie dwadzieścia lat.Powiedział, że czuje się o wiele starszy niż powinien, mając zaledwie pięćdziesiąt trzy lata, a Carolyn wygląda o wiele młodziej jak na jej wiek.Jego żona była bardzo nieszczęśliwa w Paryżu.Chciała wrócić do Ameryki, ale Pete kochał Paryż.Odkrył tu kilka cudownych restauracji, do których pragnął mnie zaprosić.To było takie łatwe.Wystarczyło powiedzieć Willowi, że miałam zebranie albo spotkanie z rodzicami.Nie pamiętam jednak, by Will zapytał mnie kiedykolwiek, gdzie byłam, z kim się spotkałam.Czasem wydawało mi się, że nie przejmuje się tym, nie zależy mu już tak bardzo na naszym małżeństwie.Sądziłam, że skoro tak bardzo jest skupiony na sobie i na swoich wyimaginowanych sprawach, nic już dla niego nie znaczę.Pod pewnym względem był tylko cieniem męża.Poglądy Willa na temat współżycia dwojga ludzi sprowadzają się do stwierdzenia, że nikt nie powinien zmuszać nikogo do robienia tego, czego nie chce robić.Zawsze postępował w ten sposób z dzieciakami.To doprowadzało mnie do szaleństwa.On po prostu niczego nie kazał im robić, ale wymagał, by dzieci robiły to, co należy zrobić z własnej woli.I w jakiś dziwny sposób wymuszał posłuszeństwo.Dzieci same dochodziły do wniosku, że nie można wymigać się od pewnych rzeczy, i nie skarżyły się na ojca.Odwiedzaliśmy z Pete'em wspaniałe restauracje.Pewnego wieczoru byliśmy nawet w słynnej „Bateau Mouche”.Strasznie się bałam, że ktoś zobaczy nas razem, ale Pete uspokoił mnie, mówiąc, że Paryż jest ogromnym miastem.Zapewnił mnie, że nawet gdyby ktoś znajomy spotkał nas przypadkowo i tak nie uwierzyłby, że coś nas łączy.Sam nie miał żadnych problemów w domu, gdyż zarząd IBM mógł wezwać go do pracy w każdej chwili, toteż jego żona nie podejrzewała niczego.W rzeczy samej trapiło go, że nie miał zbyt wielkiego wpływu na swoje życie.Przełożeni mogli wysłać go gdziekolwiek i kiedykolwiek.Mówił, że czuje się z tego powodu jak dziecko.Spotykaliśmy się mniej więcej raz w tygodniu.Zaczęło się to kilka miesięcy temu, gdy jednego wieczoru po kolacji trzymaliśmy się za ręce pod stołem jak para nastolatków i on wsunął mi rękę między uda i zaproponował, byśmy poszli do hotelu.Byłam śmiertelnie przestraszona.Wiedziałam, że pragnę tego, ale byłam przerażona.Nigdy nie zrobiłam czegoś podobnego.Nawet nie pomyślałam o tym [ Pobierz całość w formacie PDF ]