[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gil był taki sam.Dość materialny, by można go było rozpoznać, by rozmawiać z nim, lecz nierzeczywisty.Postać ze snu, żywe wspomnienie samego siebie.- Gratuluję wam obojgu - rzekł Springer, schylając lekko głowę.- Niełatwo opuścić swe ciało, gdy robi się to po raz pierwszy.- Czy to nie jest niebezpieczne? - Spytała Susan.- Chodzi mi o nasze ciała.Obawiam się, że moja babcia może spróbować mnie obudzić.- Jedyne, czego można się obawiać - uśmiechnął się Springer - to, że ktoś może próbować zniszczyć wasze ciała.Wtedy nie mielibyście, dokąd wrócić.Nie sądzę jednak, by twoja babcia mogła zrobić coś takiego, prawda?- Mam wrażenie, że śnię - powiedziała Susan.- Bo śnisz - odparł Springer podchodząc do niej i kładąc rękę na jej półprzeźroczystym ramieniu.- Twój umysł jest tutaj, tutaj jest twój duch, lecz twe ciało pozostało w domu i śpi.- Nie ma jeszcze Henry'ego - odezwał się Gil.- Przybędzie - zapewnił go Springer.- Mam nadzieję, że nie sięgnął już więcej po, no wiecie.- Wspomniała Susan, wykonując równocześnie gest przechylania szklanki.Springer zignorował jej słowa i wyciągnął do nich ręce.- Czas, by się przygotować na pierwszy trening Wojowników Nocy, Tebulocie i Sameno.Podejdźcie tu oboje i uklęknijcie przede mną.Z lekkim wahaniem uklękli ramię przy ramieniu.Springer uniósł obie ręce, kierując wnętrza dłoni na zewnątrz, i wypowiedział pradawną formułę Wojowników Nocy:- Teraz, gdy oblicze świata skryte jest w ciemności, pozwól nam przygotować się w tym miejscu spotkania, pozwól nam uzbroić się i odziać w pancerz; pozwól nam pożywić się mocą, która przeznaczona jest do rozszczepiania ciemności, rozpędzania wszystkich mrocznych sil, rozpraszania zła wszelkiego.Niech się stanie.- Niech się stanie - powtórzyli Gil i Susan.- Jesteście teraz Wojownikami Nocy - powiedział Springer.- Jesteście członkami wielkiej, okrytej chwalą armii, która wytropiła, schwytała i uwięziła wszystkie dziewięćset dziewięćdziesiąt dziewięć postaci diabła, i która na wieki zasłużyła sobie na wdzięczność Ashapoli i Rady Wysłanników.Wasze senne postaci poświęciliście wytępieniu zła, szczególnie zaś wytropieniu i schwytaniu Yaomauitla.Śmiertelnego Wroga.Springer rękami zakreślił krąg w powietrzu i nad ich głowami pojawiły się dwie złote obręcze światła, które z wolna gasło.- Wstań, Tebulocie! - rozkazał Gilowi, a ten podniósł się na równe nogi, by stwierdzić, że zakuty jest w lśniącą intensywnie białą zbroję Opiekuna Maszyny, zaś w jego ramionach spoczywa potężna broń, która ma go chronić od niebezpieczeństw i pomóc mu pokonać Yaomauitla.Tym razem pancerz był solidny, nadal jednak nie ciężki: zrobiony z grubego i lekkiego stopu, pomalowany na biało.Inaczej było z maszyną.Ważyła przynajmniej trzydzieści funtów i chociaż zakrzywione uchwyty ułatwiały jej dźwiganie, nic była najporęczniejszym urządzeniem.- Ktokolwiek to wyśnił, mógł uczynić to lżejszym - powiedział narzekając.- Waga jest konieczna, stabilizuje broń w chwili oddania strzału - wyjaśnił Springer.- Nastawiona na pełną moc może zburzyć mury fortecy.Zwrócił się do Susan:- Wstań, Sameno!Susan podniosła się w postaci Sameny Łukopalcej.Kapelusz z piórami lśnił w dziwnym świetle nagiej żarówki, groty zwieszały się u pasa jej krótkich spodenek.Zabrzęczały, gdy się obróciła.Jej strój był teraz w pełni materialny.Mogła przekonać się, jak miękka jest skóra, z której został uszyty.Ściśle dopasowany, misternie zdobiony półszlachetnymi opalami i turkusami, mieniący się agatami.- Wzór tych strojów i zbroi ustalony został setki lat temu - powiedział Springer.- Są one połączeniem tysięcy snów wielu mężczyzn i kobiet.Część zbroi Tebulota można odnaleźć na rysunkach Leonarda da Vinci.Niektóre ozdoby z klejnotów na stroju Sameny są identyczne z tymi, które podziwiać można w świątyni Kandariya Mahadeva w Khajuraho, w Bundelkhand, zbudowanej tysiąc lat temu przed naszą erą.- Która godzina? - Spytał Tebulot.- Henry się spóźnia [ Pobierz całość w formacie PDF ]